niedziela, 16 maja 2010

Świnia w Prowansji - Georgeanne Brennan


Wypatrzyłam tę książkę na półce w Empiku - zaintrygował mnie tytuł. Na ostatniej stronie okładki znalazłam rekomendację Roberta Makłowicza. Scharakteryzował on postać autorki, treść, po czym skrupulatnie wymienił, co spożył w trakcie lektury. To wystarczyło, abym nabyła tę książkę czym prędzej ;).
Georgeanne Brennan przeniosła się wraz z rodziną do Prowansji na początku lat siedemdziesiątych. Nie wiedziała wówczas jeszcze, że decyzja ta ukształtuje całe jej dalsze życie. Brennan została znaną i cenioną autorką książek kulinarnych, prowadzi szkołę gotowania w Prowansji i uczy prowansalskiego gotowania w Stanach Zjednoczonych, skąd pochodzi. W niniejszej książce opisuje, co jada się w tamtym regionie w różnych porach roku, i w jaki sposób przygotowuje potrawy. Opowiada o tym, jak uczyła się wytwarzać kozi ser, zdradza tajniki przyrządzania prawdziwej marsylskiej bouillabaisse oraz zbierania trufli. Jest tu wiele opisów przygotowywania jedzenia i wspólnego wielogodzinnego biesiadowania. Można też dowiedzieć się, jak urządzona jest kuchnia w prowansalskim wiejskim domu, i jak wygląda przyjęcie weselne w tamtych stronach. To pochwała spokojnego życia na prowincji, gdzie jest czas na długie spotkania z przyjaciółmi, wspólne spędzanie czasu, celebrowanie posiłków i docenianie uroków otoczenia. Gawędę kulinarną uzupełniają przepisy na regionalne dania, takie jak sałatka z koziego sera z grzankami, zupa warzywna z sosem z czosnku i bazylii, tarta z pomidorami i inne.
Książkę czyta się całkiem przyjemnie, ale zabrakło mi w niej opowieści o samym regionie i zamieszkujących go ludziach. Wprawdzie autorka opisuje spotkania z zaprzyjaźnionymi sąsiadami, jednak wspólne gotowanie wysuwa się tu na pierwszy plan. Nie napiszę, co pochłonęłam w trakcie czytania... zalecam jednak przed lekturą porządnie zaopatrzyć lodówkę :).
Moja ocena: 4,5/6

4 komentarze:

  1. Coraz bardziej korci mnie ta książka. Ciekawa okłądka, jeszcze ciekawszy tytuł i kolejna pochlebna recenzja, i jak tu wytrwać w zakupowo-książkowym odwyku? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię czytać o jedzeniu, jeszcze żeby tak ktoś mi je przygotowywał :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Izusr, cała seria "Dolce vita" zapowiada się ciekawie. A ja właśnie na nowo popadłam w nałóg kupowania... i póki co z nim nie walczę ;).
    Tucho, może po kilku takich lekturach przełamiesz swoją niechęć do gotowania? :)
    Pozdrawiam Was serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm, to nie jest "niechęć", ja po prostu wolę jak ktoś zrobi, spakuje wtedy lepiej :) I mnie tak irytuje, że trzeba tyle czasu spędzać w kuchni, a potem 15 minut i danie znika, ja będę się specjalizować w deserach :) :D hi:)

    OdpowiedzUsuń