sobota, 8 maja 2010

Bóg rzeczy małych - Arundhati Roy


Długo czekałam na tę książkę, zanim udało mi się ją wypożyczyć (biblioteki osiedlowe są nieocenione :)). A teraz, gdy wreszcie ją przeczytałam, mam mieszane uczucia. Recenzje tej powieści pojawiły się już na wielu blogach, dlatego nie będę charakteryzować fabuły. Napiszę jedynie o swoich wrażeniach.
Nie potrafiłam się zaangażować w tę historię, chociaż nie umiem określić dlaczego. Drażniło mnie to, co zwykle mi nie przeszkadza w najmniejszym stopniu - dygresje, specyficzna narracja, powtarzające się epitety, poetyckie porównania. Ilekroć zafascynował mnie jakiś fragment, mroziła następująca po nim zapowiedź dramatycznych wydarzeń. Losy kobiet z tej rodziny są nie do pozazdroszczenia - przemoc, źle ulokowane uczucia, niespełnienie, nieudane związki. A gdy jedna z bohaterek spotkała na swej drodze miłość, skończyło się to tragedią, bo ktoś-kiedyś podzielił ludzi na lepszych i gorszych. Zapłaciły za to również jej dzieci, złączone szczególną więzią, a jednak skazane na samotność.
Przeczytałam książkę do połowy, później sporą część przekartkowałam podczytując fragmenty. Dopiero gdy zaczęło się wyjaśniać to, czego się domyślałam, lektura przykuła moją uwagę na nowo. To bez wątpienia dobra książka, w ciekawy sposób przybliżająca kulturę Indii, ukazująca fascynującą historię jednej rodziny. Chyba jednak spodziewałam się, że mimo przykrych wydarzeń, ostatecznie będzie miała optymistyczny wydźwięk.

Moja ocena: 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz