poniedziałek, 27 grudnia 2010

Przybieżeli pasterze - Jan Karon


Do Mitford zawitała jesień. Po śniadaniu w barze Grill ojciec Timothy Kavanagh zagląda do Oksfordzkich Antyków, gdzie Andrew i Fred właśnie rozpakowują nową dostawę. Wśród towarów znajduje się szopka betlejemska – dwadzieścia gipsowych figurek, niektóre pomalowane na brzydkie kolory i nieco uszkodzone. Jej widok przywodzi na myśl ojcu Timowi wspomnienie innej szopki, przywiezionej przez jego prababcię z Irlandii. Jako dziecko zawsze rozkładał ją w czasie świąt. Wiele lat później, gdy był już dorosły, figurki uległy zniszczeniu. Ojciec Tim decyduje się kupić i odnowić gipsową szopkę, chociaż nie ma w tym zakresie żadnego doświadczenia. Zadanie jest niełatwe, a dodatkowo trzeba utrzymać rzecz całą w tajemnicy, gdyż szopka ma być niespodzianką dla żony pastora...

Jest to lekka i ciepła opowieść, która może być wytchnieniem od świątecznego zgiełku, ale też może umilić oczekiwanie na Boże Narodzenie, a później podtrzymać jego atmosferę. Wrażenia po lekturze? Niedosyt. Brakowało mi tego, że nie znam wcześniejszych losów pastora Kavanagha, Cynthii, Hope Winchester, J.C. Hogana i innych. Chyba zajrzę jeszcze kiedyś do Mitford ;-).

Książka przeczytana w ramach wyzwania „Znalezione pod choinką

Moja ocena: 4/6

czwartek, 23 grudnia 2010

Radosnych świąt!



Radosnych świąt Bożego Narodzenia, ciepłej rodzinnej atmosfery,
odpoczynku i wyciszenia,
domu przesyconego aromatami świątecznych potraw i świerku,
sporych stosików pod choinką,
a w Nowym Roku wszelkiej pomyślności i dużo czasu na czytanie książek :-)

piątek, 10 grudnia 2010

Noc przed Bożym Narodzeniem - Alice Taylor


Zapach muszkatowych rodzynków, które Ned sprowadzał do swojego sklepu. Skubanie gęsi z myślą o świątecznym obiedzie. Porządkowanie szkoły przed feriami. Czyszczenie komina dla Świętego Mikołaja. Listy z prośbami o prezenty. Wyprawa do lasu po ostrokrzew. Świąteczne porządki – froterowanie podłóg, mycie okien, kuchennych ścian i sufitu, bielenie wnęki na palenisko. Gromadzenie torfu i drewna na opał. Wybieranie „Blockeen na Nollag” – bożonarodzeniowej kłody. Świąteczne zakupy: herbata, mąka, trzy bożonarodzeniowe świece, butelki lemoniady, nowe płyty i pudełko mosiężnych igieł gramofonowych. Pieczenie ciast. Dekorowanie domu gałązkami ostrokrzewu. Ubieranie choinki. Nadziewanie gęsi i pieczenie szynki. Bożonarodzeniowa świeca w „lichtarzu” z rzepy, stawiana w oknie w wigilijny wieczór. Karty z życzeniami od krewnych rozsianych po świecie. Świąteczna kolacja, a potem wspólne słuchanie płyt i delektowanie się smakołykami. Wieszanie pończoch na wieszakach, aby Święty Mikołaj miał gdzie zostawić prezenty. I wielka radość o poranku przy wyciąganiu ich zawartości i rozpakowywaniu zawiniątek. Uroczysty obiad – nadziewana gęś z ziemniakami i rzepą, i biszkopt ze śmietanką na deser. Popołudniowe słuchanie muzyki, śmiech, gry i zabawy. Polowanie na strzyżyka w dniu św. Szczepana – śpiewanie po domach w przebraniu w zamian za datki. Poświąteczne dni wypoczynku i wzajemnych wizyt. Długie godziny spędzane z rodziną i sąsiadami, opowieści, śpiewy i tańce. Druga świeca stawiana w oknie w noc sylwestrową, na powitanie Nowego Roku. I trzecia – w wigilię Trzech Króli. Zdejmowanie świątecznych dekoracji. I oczekiwanie przez rok, na kolejne Boże Narodzenie.

Moja ocena: 5/6

niedziela, 5 grudnia 2010

Gasząc kaganek - Alice Taylor


„Gasząc kaganek” jest kolejną częścią wspomnień Alice Taylor. Autorka powraca myślą do czasów swojego dorastania. W krótkich rozdziałach opowiada o nauce w szkole średniej, a później w szkole gospodarstwa domowego prowadzonej przez zakonnice, o pierwszym balu karnawałowym, na który poszła w wieku 16 lat, i o pierwszym pocałunku. Opisuje także swoją pasję czytelniczą i sposoby zdobywania funduszy na książki. W tym samym czasie, w którym dorastała Alice, zmieniała się irlandzka wieś. Doprowadzono prąd, zbudowano wodociągi i kanalizację, palenisko zastąpił kuchenny piec, a na farmie pojawiły się maszyny rolnicze.

Książka ta w znacznej mierze uzupełnia część pierwszą, „Jak wolne ptaki”. Pojawiają się więc znani już czytelnikowi stara Nell i Bill, a także nowe postaci – Molly, która umiała robić piękne koronki oraz Mike i Maud, wyjątkowo szczęśliwe małżeństwo z rozsądku. Taylor opisuje życie codzienne w domu rodzinnym – jak gotowano na palenisku, jak prasowało się żelazkiem na duszę – co było prawdziwą drogą przez mękę, i jak wyglądało cotygodniowe pranie. Podaje również przepis na „pychotkę”, o którym to smakołyku wspominała w poprzedniej książce. „Pychotka była pociechą na każdą okazję. Koiła niemowlęta, uspokajała stresy męskiej menopauzy, kobietom zastępowała estrogen, a w starości niosła ostatnią pociechę w obliczu spustoszeń wywołanych upływem czasu” (s. 39).

Wydanie to ma przepiękną okładkę z ilustracją Marka Szala, doskonale oddającą jej atmosferę i treść. Taylor opowiada o minionych czasach zajmująco i z humorem, dlatego czyta się ją z niezmienną przyjemnością.

Moja ocena: 5/6