czwartek, 31 maja 2012

451° Fahrenheita – Ray Bradbury



Ponad pięćdziesiąt lat minęło od wydania powieści, w której Bradbury nakreślił wizję świata bez książek. Wówczas była odczytywana jako ostrzeżenie przed systemami totalitarnymi. Dziś – na co zwracają uwagę Marek Oramus w posłowiu i tłumaczka Iwona Michałowska w swojej nocie – w kontekście przemian kulturowych nabiera zupełnie innego wydźwięku. Świat bez książek jest pozornie szczęśliwy, bo oszczędza ludziom wielu nieprzyjemnych emocji, bolesnych refleksji czy wzruszeń. Dominuje w nim tania kultura masowa, historyjki obrazkowe, tasiemcowe seriale, agresywne reklamy – wizja niepokojąco podobna do naszej dzisiejszej rzeczywistości. To świat dojmującej pustki, w którym osoby myślące, jak Clarisse McClellan, skazane są na zagładę. Pozostałe doświadczają samotności w tłumie. Nie tylko Guy Montag, buntujący się przeciwko mechanizmom rządzącym światem wokół niego, zdaje sobie z niej sprawę. Jeszcze bardziej wyalienowany wydaje się kapitan Beatty – tyleż cynik, co postać tragiczna. I Mildred, której życie kręci się wokół oper mydlanych.

Brak kontaktu z książkami, będącymi tu symbolem kultury wysokiej, prowadzi do atrofii uczuć. Mildred Montag i jej koleżanki są całkowicie bezkrytyczne i bezrefleksyjne. Małżeństw nic nie łączy poza wspólnym gromadzeniem dóbr materialnych. Brak więzi emocjonalnych i bliskości to choroba nie tylko związków, ale całych rodzin. W świetle powyższego „451° Fahrenheita” wydaje się także pytaniem o istotę człowieczeństwa.

Moja ocena: 6/6

Książka przeczytana w ramach wyzwania W świecie książek

sobota, 5 maja 2012

30 dni z książkami… w jeden dzień


Zaciekawiło mnie to wyzwanie, skłoniło do zastanowienia. Początkowo sprawiło trochę kłopotu, bo niektóre pytania wcale nie są łatwe. Nie chcąc robić sztucznego tłoku na blogu zdecydowałam się zawrzeć odpowiedzi w jednym poście. Zwłaszcza, że do każdego punktu wystarczy krótkie uzasadnienie. Nie wszystkim, ale kilku z tych książek chętnie poświęciłabym dłuższe notki i może w przyszłości to zrobię. A teraz ad rem:

1. Twoja ulubiona książka – „Lalka” Bolesława Prusa. W tym miejscu mogłabym się rozpisać, że XIX-wieczna Warszawa, że obraz życia różnych warstw społecznych, siła i determinacja Wokulskiego, interesująca kompozycja, piękna acz smutna historia miłosna (nie tylko Wokulski i Łęcka, ale też… Rzecki i Stawska), pamiętnik starego subiekta… a to wszystko zawiera się w jednym słowie: ARCYDZIEŁO.

2. Książka, którą lubisz najmniej – „Zbrodnia i kara” Fiodora Dostojewskiego. Przygnębiający nastrój i rosnąca antypatia wobec Raskolnikowa sprawiły, że czytałam ją z coraz większą niechęcią. Może kiedyś do niej wrócę i zmienię zdanie, ale od czasów licealnych jakoś nie mam na to ochoty.

3. Książka, która Cię kompletnie zaskoczyła – „Szachownica flamandzka” Arturo Perez-Reverte’a. Zupełnie nie spodziewałam się takiego rozwiązania…

4. Książka, która przypomina Ci o domu – „Jeżycjada” Małgorzaty Musierowicz. Komentarz chyba zbyteczny ;-).

5. Książka non-fiction, której czytanie sprawiło Ci niekłamaną przyjemność – „Blondynka Tao” Beaty Pawlikowskiej. Autorka w sytuacji pt. „co ja tu robię?...”. Spokój, dystans, ogromna doza humoru. I tajemnica harmonii świata.

6. Książka, przy której płaczesz – nie mam takiej. W ogóle rzadko zdarza mi się ronić łzy podczas lektury. Jako dziecko czytałam wielokrotnie „W pustyni i w puszczy” i płakałam za każdym razem, gdy Nel zapadała na febrę.

7. Książka, przez którą trudno przebrnąć – „W stronę Swanna” Marcela Prousta. Męczyłam się z nią tak, że po kolejne tomy „W poszukiwaniu straconego czasu” już nie sięgnęłam. Ciężko też czytało mi się „Dom Augusty” Majgull Axelsson, ale warto było wytrwać do ostatniej strony.

8. Mało znana książka, która nie jest bestsellerem, a powinna nim być – „Gwiazda zwana Henry” Roddy’ego Doyle’a. Gorzka i bardzo prawdziwa. Trafiająca w samo sedno.

9. Książka wielokrotnie przez Ciebie czytana – powinnam tu podać całą listę tytułów, bo lubię wracać do książek, które mi się podobały, i robię to często. Ponieważ jednak założyłam sobie ograniczenie do jednego-dwóch tytułów, wymienię „Błękitny zamek” Lucy Maud Montgomery.

10. Pierwsza książka przeczytana przez Ciebie – aż tak dobrej pamięci nie mam. Pewnie było to coś z serii „Poczytaj mi mamo”. Bardzo wcześnie przeczytałam też „Przygody Tomka Sawyera”, podsunięte przez Tatę.

11. Książka, dzięki której zaraziłaś się czytaniem – sztukę czytania opanowałam w wieku pięciu lat i od tej pory pochłaniałam wszystko, co mi w ręce wpadło. Nie potrzebowałam w jakiś szczególny sposób zarażać się czytaniem.

12. Książka, która tak wycieńczyła Cię emocjonalnie, że musiałaś przerwać jej czytanie lub odłożyć na jakiś czas – „Esther” Stefana Chwina. Duszna atmosfera oczekiwania na jakąkolwiek nową wieść o stanie zdrowia Esther przytłoczyła mnie tak, że rzuconą w kąt powieść doczytałam po pewnym czasie, z poczucia obowiązku i bez żadnej przyjemności.

13. Najukochańsza książka z dzieciństwa – „Kubuś Puchatek” i „Chatka Puchatka” Alana Alexandra Milne’a. Notabene w dzieciństwie nie były to moje ulubione książki (mimo kilkakrotnego czytania), w pełni doceniłam je dopiero jako osoba dorosła. Ale cóż, to po prostu nie są książki dla dzieci… Dziś często słucham także audiobooków w świetnej interpretacji Janusza Gajosa.

14. Książka, która powinna się znaleźć na obowiązkowej liście lektur w szkole średniej – „Życie ideologiczne” Henryka Grynberga. Myślę, że pozwoliłoby uczniom lepiej zrozumieć powojenny okres w historii Polski. I powstrzymało od kategorycznych osądów.

15. Ulubiona książka traktująca o obcych kulturach – „Gringo wśród dzikich plemion” i „Rio Anaconda” Wojciecha Cejrowskiego. Wiedza w przystępnej formie, humor, świetne pióro.

16. Ulubiona książka, którą sfilmowano – oczywiście „Lalka”! A konkretnie serial w reżyserii Ryszarda Bera, ze znakomitą obsadą. Mogłabym też dopisać serial BBC „Duma i uprzedzenie”, ale w tym wypadku najpierw obejrzałam film, a później przeczytałam powieść.

17. Książka, którą sfilmowano i zrobiono to źle – „Wiedźmin” rzecz jasna. Do dziś nie rozumiem, jak można było – mając doskonałą prozę za podstawę, niegłupio wybrane plenery, dobrą obsadę – tak położyć ekranizację.

18. Twoja ukochana książka, której już nie można kupić – w dobie antykwariatów i allegro każdą można kupić. Jeśli nie dziś, to za miesiąc.

19. Książka, dzięki której zmieniłaś zdanie na jakiś temat – już miałam napisać, że dotąd takiej nie było, ale olśniło mnie: „Wspomnienia” Moniki Żeromskiej, nie pamiętam, który tom. Dzięki niej zrozumiałam, czym było dla rodowitych mieszkańców Powstanie Warszawskie. Może niekoniecznie zmieniłam zdanie… ale mam pełniejszy ogląd sytuacji, a to ważne.

20. Książka, którą byś poleciła osobie o wąskich horyzontach myślowych – „451° Fahrenheita” Ray’a Bradbury’ego. Ku przestrodze.

21. Książka, która przyniosła Ci wielką przyjemność, ale wstydzisz się przyznać, że ją czytałaś – nie wstydzę się żadnej z przeczytanych książek.

22. Ulubiona seria wydawnicza – z przykrością stwierdzam, że żadna ze znanych mi serii wydawniczych nie stała się moją ulubioną.

23. Ulubiony romans – hm… tu mam problem, bo nie czytuję romansów. Wymienię więc „Dumę i uprzedzenie” Jane Austen, mając świadomość, że wrzucenie jej do tej szufladki jest nieco krzywdzące.

24. Książka, która okazała się jednym wielkim oszustwem – „Panna Nikt” Tomka Tryzny. Naczytałam się entuzjastycznych opinii o tym, jak to autor świetnie oddał psychikę nastolatki, tymczasem dla mnie bohaterka była zupełnie nieprzekonująca i niewiarygodna w swoim postępowaniu. Zakończenie pogrążyło książkę do reszty, oczywiście w mojej opinii.

25. Ulubiona autobiografia/biografia – „Wisławy Szymborskiej pamiątkowe rupiecie, przyjaciele i sny” Anny Bikont i Joanny Szczęsnej. Wszyscy czytali, więc nie ma potrzeby wyjaśniać, dlaczego ;-).

26. Książka, którą chciałabyś przeczytać, a jeszcze nie jest napisana – tych już napisanych jest tyle, że nie zdążę przeczytać wszystkich, które bym chciała.

27. Książka, którą byś napisała, gdybyś umiała – z chęcią przyznałabym się do autorstwa „Furgonetki” Roddy’ego Doyle’a. Albo i całej trylogii o rodzinie Rabbitte’ów. A nawet wszystkich książek Doyle’a – jak szaleć, to szaleć.

28. Książka, której przeczytania bardzo żałujesz – nie żałuję przeczytania żadnej… choć może pominęłabym „Ukojenie” Iana McEwana.

29. Autor, którego omijasz – omijam Jonathana Carrolla od czasu przeczytania „Na pastwę aniołów”. Początkowo fascynowało mnie przenikanie światów realnego i nadprzyrodzonego w jego powieściach; później zdałam sobie sprawę z okrucieństwa, z jakim traktuje (traktował?) swoich bohaterów.

30. Autor, którego wszystkie książki czytasz – Roddy Doyle; niestety jego kolejne powieści nie są tłumaczone na polski :-(.

Na koniec ogłoszenie, uwaga uwaga: Zbyszek zaproponował utworzenie listy najlepszych książek według blogerów. Zainteresowanych odsyłam TUTAJ.