wtorek, 21 stycznia 2014

Sezon burz – Andrzej Sapkowski



Naczytawszy się opinii dalekich od entuzjazmu, przystąpiłam do lektury Sezonu burz bez wygórowanych oczekiwań. I może to jest najlepszy sposób, by tę książkę właściwie ocenić – i docenić. Fakt, iż nie jest ona ściśle powiązana z sagą o wiedźminie to duży plus; saga jest dziełem znakomitym i skończonym, nie wymagającym żadnych uzupełnień czy ciągów dalszych. Natomiast opowiadania pozostawiły niedosyt, dlatego wiadomość, że Sapkowski opisał wcześniejsze losy Geralta, bardzo mnie ucieszyła.


Sezon burz jest rozwinięciem wątku zasygnalizowanego w opowiadaniu Coś więcej. Wielbiciele wiedźmińskiego cyklu znajdą w tym tomie wszystko, do czego pisarz przyzwyczaił czytelników: wartką i frapującą akcję, soczysty język, błyskotliwe dialogi, humor, odwołania do popkultury i współczesności. Zapowiedź bitwy pod Sodden, a także przewijające się postaci Vysogoty z Corvo czy Nimue zdążającej do szkoły czarodziejek, zgrabnie łączą najnowszą powieść Sapkowskiego z sagą. Być może nie u wszystkich wywoła ona takie emocje jak wcześniejsze części, ja jednak czytałam ją z równą przyjemnością i zaangażowaniem. Żal mi tylko dwóch rzeczy. Po pierwsze: że Sezon burz powstał po tak długiej przerwie. Przez ten czas uleciały gdzieś entuzjazm i zachwyt, z jakimi pochłaniałam sagę. Po drugie: że nie mogłam się znaleźć na aukcji u braci Borsodych. Z wielkim ukontentowaniem nabyłabym wówczas starożytny dzwonek krasnoludzkiej roboty.

Moja ocena: 4,5/6