poniedziałek, 21 lutego 2011

W biegu... książka podróżna – Marcin Wilk


Z początku przeszkadzało mi, że te rozmowy były przeprowadzane „w biegu”; akurat miałam chęć na długie wywiady poruszające wiele problemów i pozostawiające zamęt w głowie. Ale ilekroć chciałam rzucić książkę w kąt, trafiałam na rozmowę, której temat mnie zainteresował, albo w której odnajdywałam własne spostrzeżenia. Zatem doczytałam do końca.

Niewątpliwą zaletą tego zbioru jest różnorodność i bogactwo podejmowanych zagadnień: pisanie jako proces, podróżowanie i turystyka, więzi międzyludzkie, życie po Holokauście, popkultura, niedojrzałość, zmiany w Polsce po 1989 roku, miejsce intelektualistów we współczesnym świecie... nie sposób wymienić wszystkich. Rozmówcami Marcina Wilka byli m.in. Olga Tokarczuk, Etgar Keret, Eduardo Mendoza, Sylwia Chutnik, Irena Matuszkiewicz, Karl Dedecius, Éric–Emmanuel Schmitt, Agata Tuszyńska, Janusz L. Wiśniewski, John Irving, Dubravka Ugrešić, Joanne Harris. Najciekawsze wydają mi się wywiady z prof. Teresą Walas, prof. Andrzejem Chwalbą o III Rzeczypospolitej, a także z Janem Grzegorczykiem, gdzie padło wiele celnych uwag („Ludzie nie kochają posągów, ale postacie z krwi i kości, kruche i ułomne”; „Akceptacja świata, jakim jest, i cieszenie się jego różnorodnością, to chyba najlepsza z możliwych dróg”), i z Aleksandrą Marininą – bo mam słabość do Nastii Kamieńskiej. Wynotowałam sobie kilka tytułów, do których chcę zajrzeć, i zapamiętałam, po które nie sięgać, bo to zupełnie nie moja bajka. Po lekturze pozostał mi lekki niedosyt, ale dzięki temu nie zapomnę o dopiero co sporządzonej liście ;-).

Moja ocena: 5/6

wtorek, 8 lutego 2011

E-książka/book: szerokopasmowa kultura – Łukasz Gołębiewski


To niewielka objętościowo książka (132 strony), ale wręcz „gęsta” od podejmowanych w niej zagadnień. Autor, sam będąc zwolennikiem książki w papierowej postaci, przewiduje jej rychły koniec. Jego zdaniem nastąpi to, kiedy czytniki będą powszechnie używane i dostępne za złotówkę, a za korzystanie z e-kultury zostaną wprowadzone opłaty abonamentowe. Jeżeli za np. 15 zł użytkownik będzie mógł ściągnąć bezpłatnie trzy e-książki, z pewnością to zrobi (choć pewnie ich nie przeczyta). Kultura będzie płynąć szerokopasmowo bezpośrednio na czytniki – nie tylko dzieła literackie, ale i gazety, encyklopedie, słowniki, muzyka, filmy, internetowe radio i telewizja, reprodukcje dzieł sztuki itd. Książka papierowa stanie się wówczas droga, i z czasem odejdzie do lamusa.

Gołębiewski pisze także, odwołując się do opinii innych badaczy, o kwestiach wiążących się z ewentualną zmianą w dostępie do kultury. Sądzi, iż konieczne będą zmiany w prawie autorskim i zasadach wynagradzania twórców. Przewiduje także zmierzch zawodu drukarza, księgarza i bibliotekarza, choć jednocześnie przytacza opinię Piotra Gawrysiaka, autora „Cyfrowej rewolucji”, według którego zawód bibliotekarza stanie się jeszcze ważniejszy, gdyż będą oni musieli dbać o to, aby treści przechowywane w sieci ocalały dla potomnych. Gołębiewski wylicza także mocne i słabe strony szerokopasmowej kultury oraz szanse i zagrożenia.

Jest tu tyle poglądów, o których można by dyskutować, że mogłabym chyba napisać książkę-polemikę, a nie tylko krótką notkę na blogu. Skupię się na pytaniach, jakie nasuwały mi się podczas lektury. Czy w społeczeństwie, w którym czytelnictwo spada w zastraszającym tempie, czytniki rzeczywiście będą masowo kupowane? Autor przewiduje, że pliki będą przesyłane bezpośrednio na czytnik – a zatem zgubienie czytnika oznacza zgubienie całego posiadanego księgozbioru... Jeżeli użytkownik będzie chciał tego uniknąć, musi skopiować swoje zbiory – na komputer stacjonarny, pendrive itp., a to dodatkowe utrudnienie. Kolejna kwestia: Gołębiewski zauważa, iż system pakietowy pozwoli sprzedać użytkownikowi znacznie więcej, niż rzeczywiście potrzebuje (co jest szansą dla kultury). Owszem, tylko jak długo? Czy w ramach abonamentu kupujący będzie mógł wybrać owe hipotetyczne trzy książki z całości ówczesnej produkcji, czy z przygotowanej oferty? W tym drugim przypadku może się okazać, że nie znajdzie dla siebie niczego satysfakcjonującego, i że w związku z tym będzie albo „zaśmiecać” sobie czytnik książkami, których nie przeczyta, albo tracić pieniądze, bo nic nie ściągnie. Nie będę tu analizować słabych i mocnych stron szerokopasmowej kultury oraz szans i zagrożeń wymienianych przez Gołębiewskiego, zainteresowanych odsyłam do książki. Jednak autor jako jedną z mocnych stron wymienił trwałość pliku (który w przeciwieństwie do wytworów kultury materialnej nie ulega zniszczeniu, jest „wieczny”), a z tym pozwolę sobie nie zgodzić się. Bibliotekarze zajmujący się digitalizacją zwracają uwagę, że przy tak szybkim rozwoju technologii już dziś niektórych formatów nie da się odczytać. Podobnie jest z nośnikami – za kilkadziesiąt lat nie odczytamy już dzisiejszych płyt CD czy DVD, zaś z książek wydanych przed wiekami nadal można korzystać. Mogłoby więc okazać się i tak, że któregoś dnia nie będziemy w stanie odczytać znacznej części zdigitalizowanych zbiorów, i w ten sposób stracimy je bezpowrotnie. Mam jednak nadzieję, że fachowcy zajmujący się tymi kwestiami nie pozwolą na „wylanie dziecka z kąpielą”.

Sądzę, że urzeczywistnienie się wizji nakreślonej przez autora jest tak samo prawdopodobne jak to, że się ona nie spełni. Ze spokojem myślę o przyszłości książki papierowej. A książkę Łukasza Gołębiewskiego gorąco polecam, bo to fascynująca lektura.

Moja ocena: 6/6