czwartek, 20 stycznia 2011

Każdy dom potrzebuje balkonu – Rina Frank


Nie miałam wobec tej książki wygórowanych oczekiwań, ale i tak się zawiodłam. Z jednej strony jest to opowieść o dorastaniu w Hajfie, jej narratorką jest główna bohaterka, Rina. Okres ten jawi się jako szczęśliwy, mimo niedostatków w domu rodzinnym. Wspomnienia z dzieciństwa przeplatają się ze scenami z życia dorosłej Riny, składającymi się na obraz rozpadu małżeństwa. Obraz przewidywalny, i chciałoby się rzec – banalny. Domyślam się, że zastosowanie w tej części trzecioosobowej narracji miało podkreślić dystans bohaterki do opisywanych wydarzeń, drażniło mnie to jednak podczas lektury.

Mam ambiwalentne odczucia względem tej powieści, Czytało mi się ją lekko, a fragmenty opisujące dzieciństwo nawet z dużą przyjemnością. Chętnie spróbowałabym potraw, jakie się tam jadało, może z wyjątkiem mamałygi ;-). Dorosła bohaterka zaimponowała mi swoją walką o córkę, ale zdenerwowało mnie jej postępowanie wobec męża. Zakończenie zaś pozostawiło niesmak.

Czuję, że z lektury nie pozostanie mi w pamięci nic, może z wyjątkiem żydowskiego przysłowia „kto zmienia miejsce, zmienia przeznaczenie”.

Moja ocena: 3,5/6

wtorek, 4 stycznia 2011

Złamałam się, czyli stosik zimowy


Kiedy zakładałam bloga, postanowiłam nie umieszczać na nim zdjęć swoich nabytków. Przy moim tempie czytania jest wysoce prawdopodobne, że niektóre z prezentowanych książek doczekałyby się notki po wielu miesiącach. Pomyślałam jednak, że takie zdjęcie, tkwiące na blogu niczym wyrzut sumienia, wraz z ewentualnym dopingiem zaglądających tu Blogowiczów, mogłyby mnie zmobilizować do szybszego czytania. No dobrze, przyznam się – chcę się też pochwalić tym, co mam :)

Od dołu:

Robert Makłowicz „Café Museum” – bo uwielbiam historyczno-kulinarne gawędy Makłowicza

Sara MacDonald „Godzina przed świtem” – kupiona natychmiast po przeczytaniu „Muzyki fal”, czeka na swój moment

Christine Dwyer Hickey „Pleciuga” – niedawno pisała o niej Lotta, gdy więc wypatrzyłam ją w Matrasie za jedyne 4,90 zł, nie wahałam się długo

Jerome K. Jerome „Trzech panów w łódce (nie licząc psa)” – od pewnego czasu miałam ją w planach czytelniczych, ale bez szczególnego nacisku. Jednak tak się ostatnio dziwnie składa, że gdy moi znajomi, kupują sobie książkę, to właśnie tę... teraz mam i ja ;)

Rina Frank „Każdy dom potrzebuje balkonu” – czytałam o niej same pochlebne opinie, chciałam upolować w bibliotece, ale w międzyczasie pojawiła się w taniej książce

Sue Monk Kidd „Opactwo świętego grzechu” – Mikołaj przyniósł :)

Małgorzata Goraj-Bryll, Ernest Bryll „Irlandia. Celtycki splot” – szukając prezentów dla bliskich, skuszona zniżką 25%, weszłam do Matrasu „tylko pooglądać”. I tym sposobem sama sobie kupiłam prezent pod choinkę...

Nie wiem, kiedy uda mi się je przeczytać, bo w kolejce czekają jeszcze książki wypożyczone z biblioteki. Postaram się zastosować płodozmian - jedna biblioteczna, jedna własna. Zobaczymy, co z tego wyniknie.