niedziela, 11 marca 2012

Ród Aszura – Nadżib Mahfuz



Wypatrzyłam tę apetycznie grubą książkę w księgarni. Zdjęłam z półki, otworzyłam w przypadkowym miejscu, i… przepadłam. Opowieść pochłonęła mnie bez reszty. Nosi ona pewne znamiona baśni, pięknej, a chwilami okrutnej. Sam protoplasta rodu, Aszur an-Nadżi, wydaje się baśniową postacią, bo pojawił się znikąd, a podeszłym wieku zniknął bez śladu. Porzucone pod starym murem niemowlę znalazł wieczorem szajch Afra Zajdan. Razem z żoną Sakiną, jako że byli bezdzietni, zdecydowali się przygarnąć chłopca. Aszur wyrósł na potężnie zbudowanego młodzieńca, a jego opiekunowie rozwinęli w nim dobroć, życzliwość i ukształtowali jego łagodny charakter. Zachowywał niezniszczalną młodość, siłę i energię do późnych lat. Jako futuwwa (władca dzielnicy) na długo zapisał się w pamięci potomnych. Był sprawiedliwym władcą. Zwolnił od opłat biednych i niesprawnych, zlikwidował bezprawie i przestępców wymagając, aby każdy miał pracę. Sam żył skromnie, pracując jako woźnica i mieszkając wraz z rodziną w suterenie. Za jego rządów dzielnica była miejscem, gdzie panowały sprawiedliwość i bezpieczeństwo.

Każdy z potomków wielkiego Aszura an-Nadżiego musiał zmierzyć się z jego legendą. Jego syn Szams ad-Din mimo delikatnej powierzchowności wygrał walkę o władzę, i jako futuwwa kontynuował dzieło ojca. Jednak kolejnym z tego rodu już się to nie udawało. Zaślepiała ich chęć bogacenia się, zawierali nieodpowiednie małżeństwa, dopuszczali niegodnych czynów. Losy niektórych były przejmujące i tragiczne, jak np. historia Samahy, ściganego za niepopełnioną zbrodnię, czy Dżalala, który nie mogąc pogodzić się ze stratą najbliższych mu osób, pragnął osiągnąć nieśmiertelność przy pomocy miejscowego szarlatana.

Dzieło Mahfuza to opowieść o ludzkich pragnieniach, słabościach i namiętnościach, które od wieków pozostają niezmienne. Język sagi jest wyważony i oszczędny, a jednocześnie plastyczny. Dzięki temu czyta się ją lekko, nie chcąc jednocześnie, by zbyt szybko się skończyła.

Moja ocena: 5/6