niedziela, 25 października 2015

Michalina Wisłocka. Sztuka kochania gorszycielki – Violetta Ozminkowski

Teraz już wiem, że tworzy się i pracuje, po prostu żeby poczuć swoje możliwości i urodzić te wszystkie ziarenka, które potem sobie kiełkują, i dać trochę lepsze dni niewielu ludziom żyjącym w twoim otoczeniu.
Michalina Wisłocka

Życie Michaliny Wisłockiej było tak barwne jak ubrania, które nosiła. Szczęśliwe dzieciństwo, pierwsze zauroczenia, wielka miłość; później trudne lata wojenne, małżeństwo, macierzyństwo, studia medyczne, wreszcie praktyka lekarska. I nie do końca zrealizowane marzenie o pracy naukowej, która pozostała dodatkową działalnością znanej lekarki, ale nie podstawową. Wydarzenia z życia prywatnego przeplatają się z zawodowymi. Nie brak tu smakowitych anegdot – jedna z nich opowiada, jak ojciec oduczył Michalinę wracania po nocach z kina, inna jak doktor Wisłocka zareagowała na afront, jaki spotkał ją na Zjeździe Towarzystwa Świadomego Macierzyństwa. Sporo miejsca poświęcono problemom z wydaniem Sztuki kochania, ale o procesie jej powstawania nie ma prawie żadnych informacji.

Chronologia zdarzeń początkowo jest zachowana, później zaburzona. Biografię czyta się lekko i potoczyście, jednak narracja wytraca impet wraz z włączeniem do tekstu fragmentów dzienników Wisłockiej oraz listów, zarówno pisanych przez nią, jak i otrzymywanych. Sporo w nich rozważań o miłości. Zawartość książki w pełni odpowiada tytułowi, jednakowoż wolałabym poczytać więcej o pracy zawodowej doktor Wisłockiej zamiast o jej kolejnych adoratorach. Najwyraźniej sytuuję się poza targetem.

Moja ocena: 4/6

niedziela, 11 października 2015

Most nad rwącą rzeką – Stanisława Fleszarowa–Muskat

Fabuła? Prościutka. Jest rok 1981. Młoda para z Polski, Dominika i Łukasz, przyjeżdża na wakacje do Hiszpanii. Nocują na campingach i żywią się głównie przywiezionymi z kraju konserwami i makaronami; jedynie w Madrycie decydują się wynająć pokój w hotelu. W tym samym miejscu zatrzymuje się światowej sławy dyrygent Jerome Asman. Na hotelowym parkingu dochodzi do wypadku, w którym autokar Amerykanów poważnie uszkadza samochody Polaków i Asmana. Dominika i Łukasz przyjmują propozycję kierowniczki amerykańskiej wycieczki, by na czas naprawy auta zajęli dwa wolne miejsca w autokarze. Do wycieczki dołącza również zaintrygowany Dominiką Asman…

Łukasz – architekt, starszy od Dominiki, a więc dojrzalszy. Zdystansowany wobec zachodniej rzeczywistości i jej pokus. Ciałem w Hiszpanii, ale duchem wciąż w Polsce. Codziennie słucha komunikatów radiowych z kraju, w którym robi się coraz bardziej niespokojnie. W końcu traci zainteresowanie wycieczką i zwiedzaniem, korzysta za to z każdej okazji, by posłuchać wiadomości. Dominika powie mu w złości, że to polityczny onanizm.
Dominika – zaledwie dwudziestoletnia studentka ASP, zachwycona Zachodem. Cieszy ją zwiedzanie, wizyty w muzeach, gdzie może wreszcie zobaczyć wielkie dzieła sztuki, próbowanie lokalnych specjalności, oglądanie wystaw sklepowych i przymierzanie ciuchów. Łatwo można zrozumieć młodziutką dziewczynę, która chce cieszyć się życiem, ładnie ubrać – a nie stać jej na oglądane rzeczy. Łatwo też zrozumieć jej lęk przed wojną i głodem. A jednak ta dziewczyna myśli realistycznie, bo mając wreszcie pieniądze, nie decyduje się na zakup wymarzonej spódnicy. Uważa, że powinna zawieźć dolary do kraju, gdzie mogą się okazać potrzebne całej rodzinie.
Wydawałoby się, że autorka jednoznacznie ocenia swoich bohaterów, wskazuje, która postawa jest właściwsza, godna pochwały. Sądzę jednak, że inaczej czytało się tę książkę krótko po wydaniu (ukazała się po raz pierwszy w 1984 r.), a inaczej się ją odbiera dziś, z perspektywy czasu. Choć postać Łukasza wydaje się nieznośnie papierowa, to nie można pominąć faktu, iż od pewnego momentu to Dominika wysuwa się na pierwszy plan.

Akcja toczy się w trzech miejscach. Pierwszym jest Hiszpania – miejsce kolorowe, słoneczne, beztroskie; świat zabytków, sztuki i pięknych ubrań. Drugim Polska – choć nie rozgrywa się tam ani jedna scena. Kraj targany niepokojami, zagrożony niedostatkiem; Polska, w której młodzi nie mogą się pobrać, bo nie mają gdzie mieszkać; gdzie prawdziwa kawa i czekolada to niewidziane od dłuższego czasu rarytasy. Trzecim miejscem są przedwojenne Zaleszczyki; przepięknie położony kurort z dwiema plażami, słoneczną i cienistą, i sadami oferującymi bogactwo owoców. Chociaż miasteczko wciąż nie odbudowało się ze zniszczeń pierwszej wojny światowej, to jako modne letnisko miało duże szanse na rozwój. W biografii Fleszarowej–Muskat (Na fali Krystyny Świerkosz) można znaleźć informacje, że pisarka wielokrotnie spędzała wakacje w Zaleszczykach u swojej ciotki; przyznała też kiedyś, że wspomnienia bohatera Mostu nad rwącą rzeką są jej własnymi wspomnieniami. Ponadto przed napisaniem książki Fleszarowa spędziła urlop w Hiszpanii – zatem przywoływane miejsca znała z autopsji.

Smakowałam tę powieść, czytałam powoli, żeby starczyło na dłużej. Nie jest to literatura wysoka, widzę jej mankamenty (jak choćby elementy dydaktyzmu, niekiedy patos lub szczypta egzaltacji), nawet podjęte tematy wydają się banalne, a jednak czyta się ją z zainteresowaniem i w napięciu, co będzie dalej. Jedną z poruszonych kwestii jest przywiązanie do ojczyzny, problem własnego miejsca na ziemi. Drugą – siła uczuć. Czy miłość jest w stanie przezwyciężyć wszystko? A może są rzeczy, które zniszczą nawet najsilniejsze uczucie? Tytuł ma znaczenie symboliczne – chodzi nie tylko o most na przedwojennej granicy Polski i Rumunii. Mostem okazał się również wzór na kilimach Dominiki, który przeniósł Asmana do jego wspomnień z dzieciństwa.
Świetna powieść. Serio.

Moja ocena: 4,5/6