W najnowszym numerze miesięcznika „Sens” (marzec 2013, s. 6)
znalazł się tekst, którego lektura z pewnością wywoła żywsze bicie serca u
każdego mola książkowego:
ROZKOSZE BIBLIOFILA
- Czytać książkę w łóżku, leżąc z prawą nogą przyciśniętą do lewej nogi swojego ukochanego, który… również czyta książkę.
- Bez skrupułów czytać sobie książki w toalecie! Nawet wielkich klasyków literatury francuskiej.
- Przeczytać ostatnie linijki książki, bo martwisz się, jaki los spotka bohaterkę i po prostu musisz dowiedzieć się, czy w ostatnim rozdziale jeszcze żyje.
- Zacząć książkę, kiedy pociąg rusza, i skończyć ją w chwili, kiedy dojeżdża do celu.
- Przeczytać swoją ulubioną książkę po raz kolejny. I jeszcze raz…
- Patrzeć na kogoś czytającego książkę, którą lubisz.
- Odczekać długą chwilę, zanim przewrócisz ostatnią stronę czytanej książki.
- Polubić książkę, którą lubi ktoś, kogo kochasz.
- Patrzeć na stos książek.
- Czytać komuś książkę na głos.
- Czytać półgłosem poezję.
- Czekać na książkę, którą masz ogromną ochotę przeczytać.
- Przestać na chwilę czytać i wpatrywać się w niebo.
- Czytać całą noc.
- ……………….(miejsce na Twoją ulubioną rozkosz czytania)
W punkcie 15 wpisuję: „Położyć się do łóżka godzinę
wcześniej po to, aby spędzić ten czas na czytaniu”. Do swoich ulubionych
rozkoszy zaliczam też punkt 5 i 9, ponadto mężnie wyznaję, że nie mam żadnych
skrupułów ;-).
A jakie są Wasze ulubione rozkosze czytania?
Źródło zdjęcia
Lista świetna, od razu mi się humor poprawił. :) Twój numer 15 działa również na moją wyobraźnię. Dorzuciłabym jeszcze bezstresowe czytanie bez ograniczeń czasowych, ale to już nie rozkosz a nierealistyczna mrzonka. :)
OdpowiedzUsuńA propos punktu 4. - zdarzyło mi się coś takiego! :) Ale wcale nie wspominam miło, bo jechaliśmy wtedy na wakacje do Zawoi i okazało się, że na miejscu były problemy ze zdobyciem książek. Znaleźliśmy tylko maleńką księgarenkę połączoną z kioskiem, wybór lektur prawie zerowy. Od tamtej pory zabieram lektury na wakacje ze sporą nadwyżką. :)
Lirael, czytanie bez ograniczeń czasowych to również moje niespełnione marzenie; chyba musimy czekać do emerytury ;-). Sytuacja z punktu 4 zdarzyła mi się tylko raz, kiedy byłam jeszcze nastolatką. Ale nad morzem na szczęście znalazła się wtedy nieźle zaopatrzona księgarnia. Obecnie w podróż zabieram jedną książkę, niezbyt grubą, i... zwykle przywożę ją niedoczytaną. Tak jakoś się składa, że na wakacjach jestem w ciągłym ruchu, a wieczorem po prostu padam i o czytaniu nie ma mowy :-). Na urlopie czytam w domu, ale wyjeżdżając gdzieś - niemal wyłącznie w pociągu.
UsuńOstatnio wakacje spędzamy na Roztoczu i dni płyną dość leniwie, więc zawsze czas na czytanie się znajdzie. Zabieram ze sobą całą torbę książek, pomna tamtej przygody, ale oczywiście połowa wraca nietknięta. :) Wtedy w Zawoi była fatalna pogoda. Wędrowaliśmy po górach mimo wszystko, ale czasami już się nie dało. Głód słowa drukowanego wtedy narastał. :)
UsuńMarzę o choćby tygodniu takich wakacji! I co roku tak się jakoś składa, że trafiam tam, gdzie koniecznie trzeba dużo zwiedzać, chodzić i oglądać ;-). Nie narzekam, bo lubię to bardzo, ale jakoś nie udaje mi się zafundować sobie przynajmniej kilku dni błogiego lenistwa na łonie natury. Obowiązkowo z książką :-)
UsuńTo nie jestem pewna, czy takie totalnie rozleniwione wakacje przypadłyby Ci do gustu, skoro zwykle spędzasz je bardzo aktywnie, ale może kiedyś zrób eksperyment. :) W zeszłym roku na Roztoczu byliśmy nawet odcięci od internetu przez 2 tygodnie. :) To zdecydowanie sprzyjało nadrabianiu czytelniczych zaległości.
UsuńPrzypadłyby, przypadły :-). Musiałabym tylko zachować umiar - dwa tygodnie to byłoby chyba za dużo, ale tydzień? Raj na ziemi! ;-) Bez internetu? Roztocze musi być bajeczną krainą :-D
Usuń:D Te zdjęcia pozwolą Ci ocenić stopień bajeczności. :)
UsuńNie pomyliłam się! :-D
UsuńLirael, nie bądź okrutna! Mamy luty, dramat za oknem, a Ty szarpiesz tymi widokami nasze i tak wystarczająco skołatane serca!:)
UsuńSzkoda, że my na Roztocze mamy tak strasznie daleko...
Momarto, spójrz na to w ten sposób: jest na co czekać... nawet jeśli ostatecznie to nie będzie Roztocze :-)
UsuńZa straty moralne i inne uszczerbki bardzo Was przepraszam. :)
UsuńEireann, na szczęście już niedużo tego czekania. :)
Momarto, u Was też na pewno coś a la Roztocze się znajdzie. :) A bliskości do morza zazdroszczę straszliwie.
Póki co mam małe wymagania, do szczęścia w zupełności wystarczy mi wiosna ;-).
UsuńNie wiem, czy z tą bliskością morza nie jest tak, jak z bliskością gór w moim przypadku. Uwielbiam górskie wędrówki, ale od kilku lat nie udało mi się tam wybrać, za to co roku... jeżdżę nad morze :-D
U mnie trochę lepiej: nad morze docieram regularnie co roku (choć perspektywa dojazdu zakorkowaną drogą w weekendy zazwyczaj skutecznie mnie odstrasza od wypadów jednodniowych). Za to w górach nie byłam już od ho,ho!
UsuńA co do terenów Roztoczopodobnych: jeśli lubi się kontakt z naturą, to wszędzie znajdzie się piękne i spokojne miejsca, to prawda:)
Na pierwszy rzut oka widać, że tę listę ułożył ktoś, kto naprawdę kocha książki i czytanie! U mnie gdyby nie punkt drugi, byłoby marnie! Na szczęście znajduję pełne zrozumienie u pozostałych domowników, łącznie z tymi najmłodszymi:))
OdpowiedzUsuńJednak, jeśli ma być mowa o największych rozkoszach, to zdecydowanie punkt 1, 10 (dzieci, nie rośnijcie!!!) i 13 (czemu tak rzadko są wakacje?)
Momarto, może do punktu drugiego warto dołączyć czytanie w wannie, to będzie jeszcze lepiej? Zwłaszcza gdyby sprawić sobie nakładkę, którą ostatnio prezentowała u siebie Lirael :-).
UsuńWakacje i urlopy mają taką dziwną właściwość - ile by nie trwały, zawsze są za krótkie... ;-)
Czytanie w wannie zdecydowanie polecam, również bez nakładki. Praktykuję z powodzeniem od lat, na szczęście bez ofiar w woluminach. :)
UsuńNiestety, kąpiele mi w ogóle nie służą (by nie napisać, że zostały surowo zakazane), ale pomimo to całkiem nieźle wychodzi mi czytanie w czasie mycia pod bieżącą wodą:) Może i książka na tym nieco cierpi, ale za to nie muszę przerywać lektury:))
UsuńJak Ci się to udaje?!... ale skoro książka może przy tym ucierpieć to i tak nie wykorzystam. Mimo to jestem ciekawa :-)
UsuńNie mam prysznica, a wannę. Blisko jest umywalka, na której można położyć książkę, przycisnąć ją kremem na noc (lub na dzień), po czym można przystąpić do mycia. Trochę boli szyja, a i książka okazuje się nieraz ruchliwa, ale zawsze to parę stron do przodu:)) Aha, musi być też miejsce na mały ręczniczek celem otarcia palców przed przewróceniem kartek!:P
UsuńRyzykantka z Ciebie ;-). Nie odważyłabym się zastosować takiej sztuki z żadną z własnych książek. Aczkolwiek jestem pełna uznania dla pomysłowości :-)
UsuńMoje rozkosze to pkt 4, 6, 9 i 12. Plus: 1. spieszyć się z powrotem do domu, aby móc kontynuować lekturę; 2. przeczytać książkę z piętrzącego się stosu 3. przeglądać listę zapowiedzi książkowych; 4. czekać na kolejny numer pisma literackiego albo kolejny program literacki w telewizji lub radiu 5. odkryć, że ktoś nowo poznany ma podobne gusta literackie.;)
OdpowiedzUsuńAniu, zawstydziłaś mnie - teraz widzę, jak mnie zima wyzuła z kreatywności (na coś trzeba zwalić, prawda). Absolutnie podzielam Twoje punkty 1, 3 i 5 :-). Mogę dopisać jeszcze jedną: trzymać w rękach książkę, o której się wie, że zaraz się ją kupi, i przedłużać moment przed podejściem do kasy ;-)
OdpowiedzUsuńO tak, podzielam i ja tę przyjemność, choć b. rzadko kupuję w księgarniach naziemnych.;) Dodam tu jeszcze macanie i wąchanie nowego nabytku.;)
UsuńMoją ostatnią rozkoszą jest też
odsłuchiwanie "Czujności" Barnesa w wyk. Ferencego, ale o tym pisałam już wszystkim.;)
Słuchać przyjemnie, ale czytania nic nie zastąpi ;-)
Usuń"trzymać w rękach książkę, o której się wie, że zaraz się ją kupi, i przedłużać moment przed podejściem do kasy"- a nie lepiej zamiast takiego masochizmu machnąć się do tej kasy dzikim galopkiem i rozpocząć lekturę ;)
OdpowiedzUsuńChaberku drogi, już Kubuś Puchatek odkrył, że od jedzenia miodu jeszcze przyjemniejsza jest chwila tuż przed rozpoczęciem jedzenia :-D
Usuńaj tam, brał się za miodek że ho ho a nie czekał z nim do kasy ;)))
Usuńpkt 8- nie muszę lubić książek kogoś, kogo kocham, bo co na siłę (jak np. byłby fanem lotnictwa albo chemii)? ;)
OdpowiedzUsuńpkt 9- patrzenie na stos książek to nie rozkosz, tylko męka i wyrzut sumienia (bo dobrze byłoby wreszcie zacząć te stosy czytać, a nie tylko na nie patrzeć!)
Co do punktu 8 to myślę, że tu chodzi jednak o wspólnotę zainteresowań lub przynajmniej bliskie kręgi (jak ktoś jest humanistą, to może polubi też przyrodnicze np.). A co do pkt 9 się nie zgodzę :-). Taki potężny stos, i to wszystko jeszcze przede mną... tylko się cieszyć ;-)
Usuńale nie każdy związek to wspólne zainteresowania literackie [np. moi rodzice ;) nie sądzę, żeby mój tata pokochał książki czytane przez moja mamę ;)]
OdpowiedzUsuńcóż, ponieważ ja mam same potężne stosy, których nie czytam, a które uzupełniam, to już mnie samo tylko patrzenie nie cieszy :/
Nie każdy, ale czasem się zdarzają zbieżności :-)
UsuńTo narusz te stosy, wtedy wróci radość z nowych nabytków - no bo skoro czytasz, to jest się czym cieszyć, taki duży wybór... :-)