Kanadyjska pisarka rozwija wątki mitu o Odysie, skrótowo
potraktowane przez Homera, wskazując inny sposób odczytania starożytnego
przekazu. Nie znaczy to jednak, że podsuwa gotową interpretację. Nic tu nie
jest pewne. Czy Odyseusz był godnym podziwu i szacunku herosem, czy zręcznym
oszustem i spryciarzem? (Chyba nieprzypadkowo jego cechą charakterystyczną są…
krótkie nogi.) Czy rzeczywiście w drodze na Itakę dokonywał bohaterskich czynów
i rozkochiwał w sobie boginie, czy też – jak twierdzą inni – awanturował po
oberżach i błąkał po zamtuzach? Czy plotki o niewierności Penelopy to zemsta
służek, czy też tkwi w nich ziarno prawdy?
Relacja zdradzanej żony czyni opowieść o Odysie pełniejszą.
Atwood udziela też głosu tym, z których zdaniem przez lata się nie liczono:
dwunastu służącym – powieszonym, choć nie miały wpływu na swój los i nie były
winne temu, co je spotkało. Dziewczęta oskarżają nie tylko Odyseusza, ale i
samą Penelopę. Królowa nie okazała się lepsza, nie zadbała właściwie o te,
które wykonywały jej polecenia, i dzięki którym zdołała obronić się przed
zalotnikami.
Mit o Odyseuszu w tym ujęciu wydaje się zaskakująco aktualny.
Jest opowieścią o ludzkiej naturze, relacjach rodzinnych, motywach postępowania
i bardziej lub mniej cenionych wartościach. Świat starożytnych do złudzenia
przypomina czasy współczesne – i wtedy, i obecnie własna korzyść jest stawiana
na pierwszym miejscu, uczucia innych lekceważone, a powierzchowność ceniona
wyżej niż mądrość. Drugie spotkanie z twórczością Margaret Atwood okazało się
znacznie bardziej udane niż pierwsze. I z pewnością nie będzie ostatnim.
Moja ocena: 5,5/6
"Penelopiada" wywarła na Tobie większe wrażenie niż "Opowieść podręcznej"? O, to ciekawe, będę musiała zwrócić uwagę na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńZ książkami Atwood spotkałam się już czterokrotnie i chyba najbardziej podobała mi się jednak "Opowieść podręcznej". "Okaleczenie ciała" i "Wynurzenie" trochę mniej, a "Pani wyrocznia" jeszcze mniej. We wszystkich tych książkach były fragmenty bardzo dobre, ale też słabsze. Uważam Atwood za pisarkę ciekawą, ale nierówną. I oczywiście będę poznawała kolejne jej książki :)
Koczowniczko, sama byłam tym zaskoczona. "Opowieść podręcznej" czytałam jak science-fiction (choć kilka miesięcy później musiałam przyznać sama przed sobą, że to jest bardziej prawdopodobne, niżby się wydawało...), natomiast "Penelopiada" przekonała mnie do siebie od samego początku. Być może zadziałał tu efekt inżyniera Mamonia ("ja nie lubię historii, których nie znam...") ;-) Widzę, że Atwood budzi całą gamę odczuć i opinii, tym chętniej będę sięgała po kolejne jej książki :-)
UsuńOsobiście także wolę "Penelopiadę" od "Opowieści podręcznej", głównie ze względu na zabawę mitem i różnorodność formy. Cała ta seria jest zresztą wg mnie bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńPora chyba na kolejną lekturę Atwood, dawno jej nie czytałam.
Aniu, mnie też zachwyciła ta różnorodność formy, i tyle treści w tak niewielkiej objętości! Przyszło mi na myśl, że "Penelopiadę" powinno się czytać w liceum razem z "Odyseją", to chyba byłby dobry sposób na przekonanie młodzieży, że tak nielubiana przez nich dawna literatura wcale się tak nie zdezaktualizowała, jak uparcie twierdzą.
UsuńZgadzam się całkowicie. W ogóle pomysł na omawianie klasyki w kontekście współczesności jest dobrym pomysłem, bo jest szansa, że chwyci nawet jakaś "ramota". Niemniej coraz częściej słyszę zachwyty nad mitami, i to z ust osób z różnych pokoleń. Cóż, tyle się w mitologii dzieje, że chyba nie powinnam się dziwić.;)
UsuńJa też się nie dziwię ;-). W końcu mity mają charakter uniwersalny; w dziedzinie ludzkich uczuć, motywacji i zachowań od wieków nie zmieniło się nic...
UsuńTej Atwood jeszcze nie znam. Bardzo mnie cieszy, b ze są jeszcze kolejne tytuły mojej ulubionej autorki do odnalezienia.
OdpowiedzUsuńBuksy, właśnie doświadczam tego samego rodzaju radości - tyle jeszcze książek Atwood przede mną! ;-)
UsuńOglądałam ostatnio dość znany film "Pogarda" i tam też narracja skupia się wokół mitu o Odyseuszu i Penelopie, ale ukazana jest na zupełnie inny sposób. Ten film pozostawił we mnie niedosyt, chętnie jeszcze raz przyjrzałabym się tej antycznej relacji. Tym bardziej, że Atwood znam z najlepszej strony, bo od "Ślepego zabójcy".
OdpowiedzUsuńBlannche, zupełnie o tym zapomniałam, a przecież rozmawialiśmy o "Pogardzie" w Klubie Czytelniczym Ani ;-(. Chyba będę musiała przypomnieć sobie Moravię.
UsuńŚwietna książka i fantastyczny pomysł na "rozprawienie się z mitem". W ogóle lubię M. Atwood.
OdpowiedzUsuń