czwartek, 30 października 2014

Jesienne wietrzenie

Poranne mgły, oszronione trawniki, polarne powietrze kłujące zimnem w policzki… jesień przyszła na dobre. A co gorsza – idzie zima. Przy takich perspektywach rośnie apetyt na czytanie, koniecznie pod kocem i z kubkiem dobrej herbaty pod ręką, i na blogowanie. Niby książki towarzyszą mi cały czas, ale wciąż są to lektury wypoczynkowe, co mi zostało jeszcze po lecie. Na nic zdało się zaklinanie rzeczywistości – wypożyczone na wakacje ambitne tytuły wciąż leżą nieprzeczytane. Może w najbliższych tygodniach nadejdzie ich czas.

Na dobry początek po tak długiej przerwie jest post lekki czyli zapchajdziura, czyli badziew, czyli stosik. Pozazdrościwszy blogerom dumnie prezentowanych zakupów przywiezionych z krakowskich Targów Książki, postanowiłam pochwalić się zdobyczami z giełdy bibliotecznej. Podróży Maudie Tipstaff i Pełni życia panny Brodie tradycyjnie nie udało się upolować. Za to na pociechę jest bonus w postaci zakładki znalezionej w jednym z zakupów. Lojalnie uprzedzam, że fakt zaprezentowania nabytków nie oznacza, że zostaną szybko przeczytane i opisane. Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie…

19 komentarzy:

  1. Jakżeż to porzucać nadzieję, kiedy dopiero co rozgorzała na widok Twojego posta!:) Blogomilczenie doskonale rozumiem, mnie też dopadło, ale choć parę chrząknięć więcej mogłabyś z siebie wydać. Oczywiście w nieodległej przyszłości.
    Zakładka zaś wstrząsająca, przy lekturze horrorów będzie jak znalazł:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Momarto, obiecuję zachrząkać w niezbyt odległej przyszłości, nie wiem tylko jeszcze, na jaki temat. Może przeczytam coś niewielkiego specjalnie w tym celu, albo też narażę się na lincz pisząc, że nie podobało mi się "Dożywocie" Marty Kisiel.
      Horrorów nie czytuję. Ale przy kryminałach zakładka też powinna się sprawdzić ;-)

      Usuń
  2. Może jesienno-zimową porą będzie jednak więcej czasu także na pisanie?:) Wciąż mam taką nadzieję.
    U mnie "Podróże..." czasem bywały na giełdzie, zwrócę uwagę. O "Pełni życia..." można raczej tylko pomarzyć.;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, też mam taką nadzieję :-). Liczę, że w zimnie i po ciemku nie będzie mi się chciało plątać po mieście, zatem powinno być dużo czasu na czytanie i pisanie.
      Dzięki serdeczne :-). Niby mogłabym obie książki nabyć na allegro, ale to przecież nie honor! Uparłam się, że będą z giełdy, ewentualnie z antykwariatu.

      Usuń
  3. A Szabo w tym wydaniu zazdroszczę.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, wydanie ładne, poręczne i z historią, ale jednak mały druk nieco psuje radość z przyszłej lektury, o czym też wspomniała niżej Guciamal. Może wydadzą niedługo "Staroświecką..." w tej pięknej szacie graficznej, co "Tajemnicę Abigail" i "Zamknięte drzwi"? To byłoby coś :-)
      A dziś w innej bibliotece upolowałam za grosze "Godzinę pąsowej róży"! Mam fajny tydzień pod względem książkowych nabytków :-)

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że wydawnictwo pójdzie za ciosem i wyda też inne książki Szabo, nie tylko "Staroświecką...". Chętni do czytania na pewno by się znaleźli.;)
      Rzeczywiście niezłe zdobycze Ci się trafiły. Na giełdzie w mojej bibliotece ostatnim razem nic ciekawego się nie trafiło, no może mało znanego Manna w przyjemnej okładce.;)

      Usuń
    3. Lubię giełdy w tej filii, bo tam zawsze są ciekawe książki, trzeba mieć tylko odrobinę szczęścia i trafić na dobry moment :-). W tym roku kiermasz trwał dwa dni (wcześniej trzy) i chyba to był błąd, bo w połowie drugiego dopiero zaczął się rozkręcać.

      Usuń
  4. Co do Staroświeckiej historii ostrzegam, iż początek czyta się ciężko, ale jak już przebrniesz przez jakieś sto stron :) doznajesz cudownej uczty. Mnie jeszcze trochę przeszkadzał mały druk w tym wydaniu. To jedyna książka, jaką miała moja biblioteka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Guciamal, dziękuję za ostrzeżenie, z pewnością nie rzucę jej po stu stronach, nawet gdybym męczyła się jak potępieniec ;-). Druk rzeczywiście trochę kiepski, ale powinnam dać radę.

      Usuń
    2. I tam zaraz sto stron, zdaje się, że tylko 29. I to pod warunkiem, że bardzo bardzo nie lubi się wprowadzeń geograficzno-historycznych :)

      Usuń
    3. ZWL, czuję się pocieszona, 29 zawsze brzmi lepiej niż 100 ;-)

      Usuń
    4. Prawda? Ale zachęcam, bo to znakomita książka.

      Usuń
    5. Mam cały stos takich znakomitych na półce i jeszcze mnie do biblioteki nosi, a kupione leżą... ;-(

      Usuń
    6. Epidemia nękająca blogerów ;-)

      Usuń
    7. Nie mam książki na półce więc pewnie w pamięci rozrosły się owe geograficzno-historyczne odniesienia w stron niezliczoną ilość.

      Usuń
  5. Raczej wszystkich książkowych maniaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znalazłam się więc w doborowym towarzystwie ;-)

      Usuń