niedziela, 9 lutego 2014

Jak zostałam księgarzem – Halina Maria Pfeiffer



Gdyby nie Lirael i Jej wpis, nie miałabym pojęcia o istnieniu tej niewielkiej książeczki. Jej autorka podczas wojny była zatrudniona w znanej firmie „Gebethner i Wolff”. W opowieści Pfeiffer dominują dwa wątki – pracy w antykwariacie i nauki zawodu oraz wspomnienia z czasów okupacji. W krótkiej przedmowie autorka zwróciła uwagę, że oficynę wydawniczo – księgarską tworzyli przecież także liczni pracownicy, pomijani dotąd w opracowaniach na temat przedsiębiorstwa. Dla ich upamiętnienia zatem sięgnęła po pióro.

Antykwariat był świetnie zorganizowaną firmą, gdzie poszczególnymi działami (np. włoskim czy niemieckim) zajmowali się wyspecjalizowani pracownicy, zaś kierownik działu nut umiał zagrać na pianinie wybrany przez klienta utwór. W podręcznej fachowej biblioteczce stała bibliografia Estreichera, do której często sięgano w poszukiwaniu informacji. Autorka opisała nie tylko księgarzy, z którymi pracowała, ale też – ze sporą dozą humoru – własne wpadki jako debiutantki w zawodzie. Wspomniała także o klientach, bibliofilach i naukowcach, którzy zaglądali do antykwariatu. Sporo miejsca poświęciła też Szkole Księgarskiej, którą ukończyła w czasie wojny, jej organizacji, wykładanym przedmiotom i absolwentom.

Z opowieściami o pracy przeplatają się wspomnienia okupacyjne. Pfeiffer kilkakrotnie napomknęła o udziale własnym i kolegów w konspiracji, o przechowywaniu w antykwariacie map sztabowych i sprzedawaniu spod lady książek zakazanych przez Niemców. Opisała też darmowe dożywanie pracowników zorganizowane przez firmę, gdy żywność mocno już podrożała.

Mimo niepozornej objętości wspomnienia Haliny Pfeiffer to interesująca lektura, pełna ciekawostek. I chociaż są raczej rzeczowe niż wysmakowane literacko, czyta się je z dużą przyjemnością.

Moja ocena: 4/6

14 komentarzy:

  1. i wyobraźmy sobie jak wchodzimy do takiego EMPiKu, a tam nie tylko wyspecjalizowani pracownicy ( przeciwieństwo tych odpowiadających na pytanie "a dziś tam na tamtym regale, albo na tym drugim"), a jeszcze tacy, którzy potrafią zagrać coś na pianinie! ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chaber, a wiesz, że pomyślałam o tym samym? Cud to byłby, cud prawdziwy! ;-)

      Usuń
    2. Widzę, że Chaber odzyskała tożsamość, gratulacje!:)
      Z tym Empikiem to takie bardziej fantasy chyba; jakby dołożyć im jeszcze złotego smoka i ze dwa jednorożce za ladą, nikt by się już bardziej nie zdziwił...
      Mnie zafascynowała natomiast ta Szkoła Księgarska - jak to możliwe, że w czasie wojny ktoś uznał, że warto inwestować w tak bezproduktywne i nieopłacalne nauczanie? W XXI wieku by nie przeszło!

      Usuń
    3. Momarto, to może jeszcze siedmiu krasnoludków, co by na małych nóżkach uwijali się między półkami i wyszukiwali klientom żądane książki ;-)
      Rzeczywiście, to dość zaskakujące, jak dziwne i oryginalne pomysły miewała inteligencja w czasie wojny, a pewnie i przed nią... Dziś, jak wiadomo, kształcenie nie jest specjalnie potrzebne :-/

      Usuń
    4. Mnie też w tym wszystkim najbardziej zainteresowała szkoła Księgarska, ale okazuje się, że jest np. w stolicy Technikum Księgarskie. Nie jest tak źle.;)

      Usuń
    5. Aniu, u nas też było Liceum Księgarskie, ale już chyba nie działa :-/

      Usuń
    6. Może szkoda, bo takie szkoły mają przyszłość. Widzę, że warszawskie technikum ma m.in. specjalizację: technik organizacji reklamy i technik cyfrowych procesów graficznych, a więc takie, które na pewno są w cenie.

      Usuń
    7. Te specjalizacje są na czasie, czego o księgarstwie nie można powiedzieć. Co jakiś czas ogłasza się też koniec zawodu bibliotekarza :-/

      Usuń
    8. Cóż, trzeba chyba pogodzić się z myślą, że księgarz będzie oznaczał coś innego niż dawniej. Ale nie sądzę, żeby zawód był na wymarciu. Może w krajach bogatych, z szerokim dostępem do e-booków.
      Wierzysz w te przepowiednie co do zawodu bibliotekarza?

      Usuń
    9. Pewnie, że nie wierzę, zresztą widzę, jak zawód się przekształca (nowe obowiązki, nieco inny rodzaj pracy itp.) i jestem dobrej myśli. Problem w tym, że są tacy, co wierzą, i są skłonni wylać dziecko z kąpielą ;-(. Biblioteki (nie wszystkie) stale są zagrożone likwidacją, zwłaszcza te w mniejszych miastach.

      Usuń
    10. Myślę podobnie, widzę ten zawód jako coraz bardziej wymagający, ale też o większym prestiżu niż dotychczas.

      Usuń
    11. Może w końcu zyska należny sobie prestiż, ale na to przyjdzie jeszcze długo poczekać :-(

      Usuń
  2. och, tak! albo takie zgrabne elfy- ja bym była zachwycona gdyby szukały dla mnie książek ;)
    ps.Momarto-mam nadzieję, że tożsamość póki co zostanie ze mną, skoro nieoczekiwanie powróciła :}

    OdpowiedzUsuń