niedziela, 30 czerwca 2013

Zawsze jakieś jutro – Janina Wieczerska



Powroty do młodzieńczych lektur bywają ryzykowne. Niekiedy kończą się rozczarowaniem, bo książka nie przetrwała próby czasu. Gdy byłam nastolatką, Zawsze jakieś jutro należało do moich ulubionych powieści. Wywarło na mnie wówczas tak silne wrażenie, że prawobrzeżna część Wrocławia do dziś kojarzy mi się z książką Wieczerskiej. Pod wpływem niedawnego wpisu Zacofanego w Lekturze postanowiłam sprawdzić, jak odbiorę ją jako osoba dorosła.


Zawsze jakieś jutro pretenduje dziś do miana powieści historycznej. Czy słusznie? Po części tak. Rzecz dzieje się w latach 1948-1950 i obejmuje ostatnie dwa lata nauki w liceum głównej bohaterki, Joasi Uruskiej. Tłem opowieści jest miasto dotknięte wojennymi zniszczeniami, pełne jeszcze ruin i gruzów. Jednak opisów Wrocławia nie ma tu zbyt wiele, podobnie jak i ówczesnych realiów. Mimo to uważny czytelnik zbuduje sobie z wtrącanych tu i ówdzie wzmianek obraz życia w tamtych latach – naznaczonego niedostatkiem, wyczekiwaniem na żywnościowe paczki od rodziny, ale pełnego nadziei na przyszłość. Również sytuacja polityczna została w powieści zaledwie zarysowana. Owszem – młodzież licealna należy do ZMP, zajmuje się pracami społecznymi, jak zbiórka odpadów użytkowych (złomu było pod dostatkiem, a w charakterze makulatury występowały poniemieckie gazety i literatura wątpliwej wartości), okładaniem w papier książek ze szkolnej biblioteki czy odgruzowywaniem auli. Na zetempowskich zebraniach używa się nowomowy, a na przywitanie dziewcząt z Polonii Belgijskiej jedna z wychowawczyń wygłasza przemówienie w duchu socjalistycznym. Lecz głównym tematem powieści pozostaje nauka, relacje międzyludzkie, sympatie i antypatie oraz spędzanie wolnego czasu.


Tym, co lata temu interesowało mnie najbardziej, był oczywiście wątek miłości Joasi do szkolnego kolegi. Dziś odbieram książkę Wieczerskiej przede wszystkim jako opowieść o dorastaniu, przyjaźniach i pierwszych poważnych decyzjach. Zarówno liceum, jak i wakacyjny wyjazd na kolonie okazały się dla bohaterki szkołą życia. Sama Joasia mnie-nastolatce wydawała się bardzo dorosła i poważna, niemal wzór do naśladowania. Dziś nadal lubię tę trzeźwo myślącą dziewczynę, uważną obserwatorkę wyciągającą trafne wnioski, niepozbawioną przy tym poczucia humoru, uczynną, koleżeńską, a do tego dobierającą sobie ambitne lektury i podsumowującą jednego z absztyfikantów zdaniem „Szkoda, że jesteś taki nieoczytany, lepiej się można rozumieć, jak się zna te same książki” (s. 254).


Powieść Wieczerskiej to świetnie napisana, tradycyjna literatura, ze znakomicie oddaną atmosferą liceum, okraszona humorem i literackimi smaczkami. Czyta się ją równie dobrze w wieku młodzieńczym, jak i po latach. Warto sięgnąć zwłaszcza po wydanie z 2008 roku, które ukazało się nakładem wydawnictwa Via Nova. Pierwszym powodem jest „Słowo od Autorki – po latach”, które mnie zaskoczyło, zmieniło mój odbiór tej powieści, a także przyniosło kilka wyjaśnień. Drugim – dołączone czarno-białe fotografie Wrocławia z tamtych czasów, stanowiące doskonałe uzupełnienie książki i będące cennym źródłem historycznym.

Moja ocena: 5,5/6

31 komentarzy:

  1. "Niedawny wpis Zacofanego w Lekturze" wywarł, zdaje się, spory wpływ na blogerów; mnie też coraz bardziej kusi sięgnięcie po coś z listy przebojów naszej młodości:)
    Wieczerskiej nie znam, ale pewnie jest to spowodowane tym, że nie interesowałam się zbytnio książkami o Wrocławiu. To, co piszesz o powojennym tle historii sprawiło jednak, że pomyślałam sobie o "Żeby konfitury nie latały za muchą" Boglar. Czytałaś może? Z akcji tej książki nie pamiętam prawie nic, ale atmosferę cały czas odczuwam niemal namacalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Momarto, ano wywarł, i bardzo dobrze! Ja również się nie interesowałam, po prostu wypożyczyłam kiedyś tę książkę z biblioteki, otworzyłam i przepadłam. Wrocław okazał się niespodziewanym bonusem ;-). Postrzegałam ją wtedy jako wymagającą lekturę, i myślę tak nadal; nie wiem, czy dzisiejszej młodzieży przypadłaby do gustu.
      Niestety nie czytałam tej książki Boglar. Gdybyś właśnie ją wybrała z młodzieżowej listy przebojów, chętnie poznałabym Twoją opinię. Skuś się, skuś :-)

      Usuń
    2. Na pierwszy ogień poszedł Niziurski, ale wczoraj wyniosłam od rodziców i Boglar:) Postaram się nie ograniczyć tylko do kontaktu macanego, ale i dodatkowo przeczytać oraz podzielić się wrażeniami. Bądź czujna (ale nieprzesadnie, bo trochę to potrwa)!

      Usuń
    3. Ooo, w takim razie cierpliwie czekam na opinię, wiele sobie po niej obiecując :-)

      Usuń
    4. Boglar bardzo zacna i polecam:) Ja się cieszę z tej fali powtórek, mam nadzieję, że nie skończy się u Ciebie na tej jednej książce:)

      Usuń
    5. Z tym większą radością sięgnę :-). Też mam nadzieję, że to nie będzie słomiany zapał ;-)

      Usuń
  2. Czy czytałaś może "Pucką" J. Katz? Podobna rzecz, tyle że o dorastaniu w powojennym Krakowie. Ciekawe, jak wypadłoby porównanie. O Wrocławiu powojennym żadnej lektury nie kojarzę, a w związku z rosnącą sympatią do tego miasta (i niektórych jego mieszkańców;)) książkę na pewno przeczytam.
    Aha - b. lubię słowo "absztyfikant".;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, nie czytałam. Z Twojego opisu (zajrzałam do notki), a także z opinii Kazimiery Szczuki wynika, że przypomina nieco "Dziewczynkę w czerwonym płaszczyku". Tytuł zanotowałam, i gdy będę miała okazję to porównam :-)
      Prawdę mówiąc, ja też nie kojarzę zbyt wielu książek (poza kryminałami Krajewskiego) z akcją rozgrywającą się we Wrocławiu, chyba miasto nie cieszyło się zbyt wielkim zainteresowaniem pisarzy :-/.
      O tak, słowo świetne; jak dobrze, że jeszcze nie wychodzi z użycia :-)

      Usuń
    2. U Katz więcej jest powojnia niż wojennej zawieruchy (tej nawet nie pamiętam z "Puckiej"). Niezbyt dobrze ją oceniłam, ale do dzisiaj we mnie jakoś tkwi. Może powinnam ją jeszcze raz przeczytać?:) tak czy owak, zachęcam.

      Usuń
    3. Skoro tkwi, to musi to o czymś świadczyć (co najmniej o sile przekazu). Czuję się coraz bardziej zaintrygowana, rozejrzę się za nią w bibliotekach.

      Usuń
    4. Ja też się rozejrzę.;)

      Usuń
  3. Przypomniała mi się dobra książka, której akcja toczy się we Wrocławiu: "Niskie łąki" Siemiona. Znasz może?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, tytuł jest mi znajomy, ale jeszcze nie czytałam. Skoro twierdzisz, że dobra, postaram się odrzucić swoje uprzedzenia do polskiej literatury i przeczytać. Tyle że to oczywiście potrwa ;-)

      Usuń
    2. Moim zdaniem warto. "Niskie Łąki" pewnie lepiej smakowały 10 lat temu, ale zrobiły na mnie duże wrażenie.

      Usuń
    3. Niniejszym Siemion wędruje na listę do przeczytania :-)

      Usuń
  4. Donoszę, że po raz kolejny zostałam przez Twoją recenzję sprowokowana do złamania ślubów wstrzemięźliwości zakupowej i właśnie przed chwilą stałam się właścicielką tej książki. :) Cieszę się, że udało mi się zdobyć nowsze wydanie, które szczególnie polecasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lirael, w takim razie czeka Cię bardzo przyjemna lektura, prawie zazdroszczę, że masz ją jeszcze przed sobą :-). Wydanie jest bardzo staranne, a posłowie i zdjęcia świetnie uzupełniają tekst. Życzę miłego czytania i będę wypatrywać Twojej opinii :-)

      Usuń
    2. Dzięki! Na pewno wrażenia opiszę i przypuszczam, że będą podobne do Twoich. Wydań było chyba kilka, bo migały mi różne okładki w czasie poszukiwań. :)

      Usuń
    3. Bo swego czasu był to bestseller :-). Dobrze, że powieść została wznowiona, jest zbyt dobra, by skazywać ją na zapomnienie.

      Usuń
    4. Przejrzałam spis książek napisanych przez Wieczerską, ale wygląda na to, że nic nie czytałam. Zaciekawił mnie "Poradnik dla leni czyli Jak robić, żeby zrobić, a się nie narobić", to może być inspirująca lektura. :)

      Usuń
    5. Rzeczywiście intrygująca, rozejrzę się za nią ;-). Szukając wiadomości o autorce wynotowałam sobie kilka tytułów, mam nadzieję, że uda się je gdzieś wypożyczyć. Zainteresował mnie "Regał podręczny", bo to chyba notatki o przeczytanych książkach. A w kolejce czekają wspomnienia "Moja babcia, Niemcy i wojna".

      Usuń
    6. Ten "Regał..." to może być nader smakowita rzecz, dzięki za kolejną podpowiedź!

      Usuń
    7. Polecam się na przyszłość ;-)

      Usuń
    8. Melduję, że dziś dostałam przesyłkę z "Zawsze jakieś jutro" - to wydanie jest wręcz ekskluzywne!

      Usuń
    9. Prawda, że wydawnictwo się postarało? Jak już wznowiło, to rzetelnie :-)

      Usuń
    10. Jeszcze jak! Jestem na 34 stronie i powiem krótko: wessało mnie dokumentnie. :)

      Usuń
    11. To akurat mnie w ogóle nie dziwi :-)

      Usuń
  5. Już powoli finiszuję. Eireann, błagam, zrób coś, żeby ta książka się nie skończyła! :)
    Wczoraj dotarła przesyłka z "Regałem podręcznym", bo też kupiłam. To jest zbiór jej felietonów o tematyce literackiej z lat 1976-79, które okazywały się w gdańskim "Czasie". Pierwsze wrażenie bardzo zachęcające.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście "ukazywały", przepraszam! :)

      Usuń
    2. Jakże żałuję, że nie mam takiej mocy... ale zawsze można zacząć czytać jeszcze raz :-)
      "Regału..." zazdroszczę i mam nadzieję, że napiszesz o nim u siebie w stosownym czasie :-). Postaram się wydobyć go z którejś z wrocławskich bibliotek; publiczna go nie ma, za to jest "Poradnik dla leni" ;-)

      Usuń