„Bibliotekarz był postacią co się zowie oryginalną. Wyglądem
przypominał trochę fauna, trochę jakiegoś podejrzanego bożka ze Wschodu,
asyryjskiego na przykład, na co by wskazywała kręcona czupryna i broda, choć
znowu wystające kości policzkowe i nieco skośne, choć niebieskie oczy kazały
myśleć o Chinach. Jego zachowanie też nie było rodem z jednej parafii. Chwilami
wydawało się, że to zwykły biznesmen, by nie rzec przekupień, chwilę później
można by go mieć za bohaterskiego pioniera kultury polskiej na Dolnym Śląsku
albo już zgoła za łaskawego mecenasa. Wobec Joasi był zresztą dość jednolity:
był mecenasem, ale wyrachowanym. Choć objaśniony przez ciotkę, kim zacz jest
uczennica, zapomniał o tym już następnego dnia i na prośbę o pozwolenie
korzystania z czytelni mieszczącej się nad właściwą wypożyczalnią odpowiedział:
- Cóż sobie młoda
osoba myśli? Że młoda osoba może korzystać z usług społecznej placówki i nic za
to społeczeństwu nie oddać? Proszę bardzo, czytelnia jest bezpłatna, ale młoda
osoba musi uporządkować czasopisma leżące tam na stole. Trzeba okazać
uspołecznienie!”
Janina Wieczerska Zawsze jakieś jutro
Niedawno czytałam "Sekretne drzwi" Haushofer. Książka opowiada o młodej bibliotekarce z Wiednia, akcja toczy się ok. 10 lat po wojnie. Była zupełnie innym typem.;)
OdpowiedzUsuńZwracanie się do kogoś w trzeciej osobie l. poj. ma swój urok.;)
Aniu, "Sekretne drzwi" wędrują niniejszym na listę "do przeczytania" :-)
UsuńTak, a dodatku forma ta jest już chyba w zaniku ;-(. A już do licealistów nikt się chyba z taką atencją nie odnosi ;-)
Miałam takie podejrzenie, że "Sekretne drzwi" mogą Cię zainteresować. Książka specyficzna, bo bohaterka jest osobą niezwykle introwertyczną i analityczną. Zaznaczam, że o pracy bibliotekarki zbyt wiele się nie naczytałam.;(
UsuńForma zdecydowanie archaiczna, czułabym się nieswojo jako adresatka takich wypowiedzi. Niby skierowane do mnie, a jakby "mimo mnie".
Miałam na myśli "obok mnie".;)
UsuńCzuję się podwójnie zachęcona, bo mam słabość do bohaterek introwertycznych i analitycznych ;-). A jeśli jest tam chociaż jeden ciekawy opis biblioteki to będę usatysfakcjonowana.
UsuńNiedawno ktoś z językoznawców wypowiadał się o tej formie (oczywiście nie pamiętam, kto), że stosowanie jej to właśnie oznaka szacunku. Przyznam się, że w ten sposób zwracam się do członków dalszej rodziny, np. "czy wujek mógłby mi podać sól?" I widzę, że jest to odbierane pozytywnie. Do mnie w ten sposób zwrócono się chyba tylko raz (starsza pani na przystanku: "Tramwaj jeszcze nie jechał? Panienka czeka"), co jest miłym wspomnieniem, bo długo i nagminnie mnie "tykano" :-/
osobiście bym nie chciała, żeby się ktoś do mnie zwracał per "czy ona coś tam coś tam" ;P Może dlatego, że pamiętam, jak mi ciocia znająca jeszcze z autopsji czasy przedwojenne opowiadała, że tak się zwracano do służby ("czy ona zamietła już w bawialni?!") i na pewno nie było to z atencją ;)
OdpowiedzUsuńChaber, tu się zgodzę, zwracanie się per "ona" jest lekceważące i uwłaczające godności tej osoby. Mnie się jednak bardziej podoba nazwanie licealistki młodą osobą niż mówienie jej na "ty" - bądź co bądź to nie córka ani koleżanka.
UsuńCiekawa postać z tego bibliotekarza musiała być. Taka zasadnicza i stanowcza. Choć ja sam tak nie mógłbym do młodej czytelniczki się zwracać - miękkie serce mam i czasopisma sam układam:)
OdpowiedzUsuńCharlie, chyba na jego postawę duży wpływ wywarły okoliczności i czas. Tak stanowczych i pryncypialnych bibliotekarzy coraz trudniej spotkać :-)
Usuń