Manhasset, przedmieścia Nowego Jorku, dzielnica Irlandczyków i Włochów. Stał tam bar Dickens (później Publicans), urządzony tak, jakby go w całości przeniesiono z irlandzkiego hrabstwa Donegal. Wychowywany bez ojca JR tam właśnie szukał towarzystwa mężczyzn, którego na co dzień mu brakowało. Z czasem bar stał się dla niego miejscem, gdzie świętował sukcesy i przetrawiał porażki, szukał odpowiedzi na nurtujące go pytania.
Wspomnienia Moehringera są jednocześnie hymnem na cześć Dickensa, zapisem trudnego dorastania, historią wielkiej i niespełnionej miłości oraz opowieścią o tym, co kształtowało przyszłego dziennikarza i pisarza, laureata nagrody Pulitzera. Autor opisuje dom, w którym się wychowywał, i ludzi, którzy wywarli nań największy wpływ. Matkę, wszelkimi siłami próbującą samodzielnie utrzymać siebie i syna. Dziadka ekscentryka, który wobec obcych umiał być czarującym człowiekiem, ale domownikom uprzykrzał życie. Wujka Charlie’go, który wraz z kolegami z baru zabierał małego JR na plażę. Księgarzy Billa i Buda, którzy zadbali o jego rozwój duchowy i skłonili, aby złożył dokumenty na wymarzony uniwersytet w Yale. I nieobecnego ojca, z którym spotkał się zaledwie kilka razy w życiu.
Mnogość wątków sprawia, że można by pisać o tej powieści jeszcze długo, a i tak nie udałoby się oddać jej uroku i klimatu. „Bar dobrych ludzi” jest napisany pięknym, prostym językiem, nie brakuje w nim humoru. To jedna z tych książek, które czyta się zachłannie, nie chcąc jednocześnie, aby się skończyły.
Wspomnienia Moehringera są jednocześnie hymnem na cześć Dickensa, zapisem trudnego dorastania, historią wielkiej i niespełnionej miłości oraz opowieścią o tym, co kształtowało przyszłego dziennikarza i pisarza, laureata nagrody Pulitzera. Autor opisuje dom, w którym się wychowywał, i ludzi, którzy wywarli nań największy wpływ. Matkę, wszelkimi siłami próbującą samodzielnie utrzymać siebie i syna. Dziadka ekscentryka, który wobec obcych umiał być czarującym człowiekiem, ale domownikom uprzykrzał życie. Wujka Charlie’go, który wraz z kolegami z baru zabierał małego JR na plażę. Księgarzy Billa i Buda, którzy zadbali o jego rozwój duchowy i skłonili, aby złożył dokumenty na wymarzony uniwersytet w Yale. I nieobecnego ojca, z którym spotkał się zaledwie kilka razy w życiu.
Mnogość wątków sprawia, że można by pisać o tej powieści jeszcze długo, a i tak nie udałoby się oddać jej uroku i klimatu. „Bar dobrych ludzi” jest napisany pięknym, prostym językiem, nie brakuje w nim humoru. To jedna z tych książek, które czyta się zachłannie, nie chcąc jednocześnie, aby się skończyły.
Moja ocena: 6/6
Książkę kupiłam zaledwie kilka miesięcy temu pod wpływem jakiegoś 'dobrego słowa' i już o niej zapomniałam. Muszę koniecznie w końcu przeczytać, zwłaszcza że Twój entuzjazm się udziela :)
OdpowiedzUsuńMaioofko, naprawdę warto :). Sama nabyłam ją kilka miesięcy temu, zabrałam dopiero na wyjazd wakacyjny. Zaczęłam czytać w pociągu, i... wsiąkłam ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam i to była jedna z tych książek o których aż trudno się pisze, dlatego do tej pory nie ma recenzji na moim blogu. Cudowna!
OdpowiedzUsuńTucho, masz absolutną rację. Żadna recenzja nie odda jej uroku.
OdpowiedzUsuńGdzieś mi się rzuciła w oczy okładka. Muszę jeszcze raz się rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuńFutbolowa, myślę, że by Ci się spodobała :)
OdpowiedzUsuńach, widziałam na półce w księgarnii i myślałam że może być ciekawa. teraz już nie mam wątpliwości jaki będzie mój nowy zakup i lektura :)
OdpowiedzUsuńAniu, to czekam na wrażenia po lekturze :)
OdpowiedzUsuń