Gdybym przeczytała „Amsterdam” krótko po ukazaniu się, być
może byłabym zachwycona. Ale przeczytałam go ponad miesiąc temu, mając już za
sobą dwa tytuły tego autora, i nadal wywołuje u mnie głównie wzruszenie ramion.
Nie ulega wątpliwości, że to dobra powieść, podejmująca kilka interesujących
tematów i nasycona celnymi obserwacjami. Ale przy tym dość przewidywalna.
Czym jest „Amsterdam”? Obrazem współczesnego dziennikarstwa,
odhumanizowanego, goniącego za sensacją, schlebiającego niskim gustom
potencjalnych odbiorców. Powieścią o relacjach między mężczyznami – szorstkiej
chwilami przyjaźni, skrywanej nienawiści, rywalizacji w pracy. McEwan opisując
swoich bohaterów akcentuje przede wszystkim ich przywary, i nie oszczędza
nikogo. Clive i Vernon przekonują się wzajemnie do przyzwoitego zachowania, ale
postępują niemoralnie. Zdradzany i pogardzany mąż bierze bezlitosny odwet na
kochankach żony. Polityk broniący wartości rodzinnych okazuje się hipokrytą. Aż
się prosi, by wrzucić „Amsterdam” do szufladki z napisem „świat jest podły, a
ludzie są źli”. I chociaż nie mogę odmówić tej prozie walorów artystycznych czy
prawdy psychologicznej, to jednak stwierdzam, że nie polubiliśmy się z panem
McEwanem. Trudno.
Moja ocena: 3,5/6
Ale widzę, że wcześniejsze dwie książki McEwana podobały Ci się.;) Mnie Plaża akurat nie, ale Ukojenie - bardzo. Pokuta to dla mnie jedna z najlepszych powieści ub. dekady. Betonowy ogród i opowiadania też zrobiły na mnie duże wrażenie.
OdpowiedzUsuńPisarz wg mnie nierówny, ale lubię go. Amsterdam muszę sobie powtórzyć, bo czytałam krótko po premierze i niewiele pamiętam.;( Tylko tyle, że mi się podobał. Najbardziej u tego pisarza lubię lekki niepokój i drażnienie czytelnika.
Aniu, to u mnie akurat na odwrót. "Na plaży Chesil" podobała mi się bardzo, natomiast "Ukojenie" przyprawiło o rozstrój nerwowy ;-). Jeszcze "Pokutę" przeczytam na pewno - ale to dlatego, że widziałam film; wiem, czego się spodziewać i jest to do przejścia. Po inne książki McEwana raczej już sięgać nie będę... wolę poświęcić ten czas Barnesowi :-D.
UsuńMnie się podoba u McEwana to, że posługując się dość oszczędnie słowami pokazuje niejednoznaczność danej sytuacji, jej różne aspekty, odcienie. Ale to, że skupia się na tych złych cechach ludzkich - już nie. W "Amsterdamie" bardzo szybko domyśliłam się finału, co też mnie zdegustowało - nie wiem, czy to "Ukojenie" okazało się aż taką czytelniczą traumą, czy też pisarz po prostu się powtórzył.
Mnie się ekranizacja "Pokuty" nie podobała, ale to normalne - film nie jest w stanie oddać wszystkich niuansów książki. Moim zdaniem ogromną zaletą "Pokuty" jest język, a tego nie da się przełożyć na obraz.;(
UsuńBarnes jest dobry, ale gdybym miała go porównać z McEwanem, to powiedziałabym, że zachowawczy.;) McEwan wywołuje u mnie dyskomfort, a to lubię. Może wygrzebię "Amsterdam" z szafy i sprawdzę, dlaczego mi się podobał.;)
Język to w ogóle mocna strona McEwana :-). Zastanawiałam się nad drażnieniem czytelnika, o którym wspomniałaś... to zaleta, że pisarz zmusza do głębszych przemyśleń, że książka uwiera i nie daje szybko zapomnieć o sobie. Może wszystko zależy od opowiadanej historii - i o "Plaży..." i o "Ukojeniu" myślałam długo, ale tylko tę pierwszą wspominam dobrze.
UsuńPrzy "Amsterdamie" dodatkowo miałam uczucie, że znam już wszystkie książki McEwana, to po co czytać kolejne ;-).
O Barnesie wiem jeszcze za mało, żeby się wypowiadać, ale "Puls" rozbudził moje nadzieje na lekturę wnoszącą coś, skłaniającą do refleksji, a przy tym stonowaną, nie męczącą. Wychodzi na to, że wolę zachowawczość ;-D
Na korzyść Barnesa przemawia różnorodność - a to biografia, a to historie miłosne, a to rozważania o śmierci. McEwan dla odmiany drąży głównie jeden temat: ciemną stronę ludzkiej natury. To może być męczące.;)Z ręką na sercu przyznam, że podoba mi się zazwyczaj co druga książka tego pisarza.;)
UsuńWszystko zależy od tego, czego się oczekuje od pisarza :-). Przypuszczam, że w czasach, gdy czytywałam Carrolla, McEwan również by mi się podobał. Ale upodobania się zmieniają z czasem. Zwykle ;-).
UsuńA dlaczego podoba Ci się co druga książka, na czym polega owa nierówność, o której wspomniałaś?
Niektóre jego książki nie wywierają na mnie większego wrażenia (Plaża, Sobota)albo wręcz b. mi się nie podobają (Dziecko w czasie, Przetrzymać tę miłość). I jakoś tak się dziwnie składa, że "mijają się" z tymi dobrymi książkami.;) Mam nadzieję, że Solar będzie taką właśnie powieścią.
UsuńRozumiem, że czytanie McEwana to u Ciebie loteria - czy tym razem będzie dobra powieść, czy niekoniecznie ;-).
UsuńOby "Solar" okazał się tą dobrą; miłych wrażeń podczas lektury :-)
Na to wygląda, nigdy nie wiadomo, na co trafię.;)
UsuńDreszczyk niepewności w pakiecie ;-)
UsuńMam jedną książkę tego autora na półcem ale jakoś średnio mnie do niej ciągnie:D
OdpowiedzUsuńHadziu, jeżeli tą książką jest "Na plaży Chesil" lub "Pokuta", to zdecydowanie warto przeczytać. A jeśli inny tytuł, to też - przede wszystkim po to, żeby nie polegać na opinii innych, tylko wyrobić sobie własną :-).
UsuńWitamy w klubie rozczarowanych (nieco) McEwan'em :-) - ja jestem po lekturze zbioru opowiadań "Pierwsza miłość, ostatnie posługi i ..." i Twoja recenzja tylko mnie upewniła w moich wrażeniach.
OdpowiedzUsuńMarlow, upewniasz mnie w moich ;-). "Nieco" to bardzo dobre określenie; czasem odpowiada nam styl, fabuła, tylko wizja świata wyłaniająca się z tych powieści już niekoniecznie... jednoznaczna mimo niejednoznaczności motywów ludzkich zachowań, oto jest paradoks.
UsuńHej, ja mam pytanie małe. Czy byłabyś zainteresowana umieszczeniem w Katalogu Czytelniczym? Wystarczy tylko, że dodasz Katalog do linków i napiszesz w komentarzu bądź w mailu, żebym wpisała na listę Twojego bloga. :) Oczywiście, do niczego nie zmuszam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Quarraeno, dziękuję za propozycję, zastanowię się nad nią :-).
UsuńDo tej pory czytałam tylko "Pokutę". Właściwie sięgnęłam po tę książkę nic o autorze i samej książce nie wiedząc. Byłam urzeczona słowem, chociaż z początku jakoś nie umiała rytmu.
OdpowiedzUsuńAgato Adelajdo, chyba mamy podobne upodobania co do stylu ;-). "Pokutę" przeczytam z pewnością, i to chyba będzie koniec, jeśli chodzi o moje czytanie McEwana.
Usuń