Tytułowa Wielka Czwórka to organizacja wpływowych ludzi dążąca do przejęcia władzy nad światem. Chińczyk Amerykanin, Francuzka i tajemniczy Numer Czwarty dla osiągnięcia własnych celów nie cofają się przed kolejnymi zbrodniami. Herkules Poirot wraz z przyjacielem, kapitanem Hastingsem, wytrwale tropi organizację, używając swej niezawodnej metody czyli małych szarych komórek. Mimo iż trup ściele się gęsto, słynny detektyw jest przekonany, że coraz lepiej poznaje przeciwnika i jest w stanie przewidzieć jego dalsze działania.
Znalazłam kilka nieścisłości (czyżby to błąd w tłumaczeniu?...) – dziwne mi się wydało, że człowiek, który podczas wybuchu nie został nawet poważnie ranny, dopiero po miesiącu odzyskuje siły; a już całkiem niemożliwe, że nieprzytomna po wypadku kobieta chce pilnie rozmawiać z Poirotem. Są tu nagłe zwroty akcji, specyficzne gadżety (śmiercionośna broń ukryta w papierosie), a niektóre zbrodnie są popełniane w bardzo przemyślny sposób. Zakończenie do ostatka trzymające w napięciu i tak efektowne, jak we współczesnym kinie akcji. I chociaż można przy tej lekturze pogimnastykować umysł, a mały Belg jest równie ujmujący co denerwujący, to jednak uznałabym tę książkę za jedną z mniej udanych tej autorki. A może po prostu obejrzałam o jednego „Bonda” za dużo.
Moja ocena: 3,5/6
nie znam tej książki, aż dziw, że mistrzyni intrygi, otrzymała od Ciebie tylko 3,5 :)
OdpowiedzUsuńChyba się przekonam, czy w moim przypadku będzie podobnie :)
Poirot jest pomimo licznych śmiesznostek osobą tak uroczą, że chęć rozmowy z nim u tej niewiasty nawet w stanie utraty przytomności jest zrozumiała. :)
OdpowiedzUsuńA tak serio to ciekawe spostrzeżenia. Mnie się jeszcze nie udało przyłapać Christie na takich niekonsekwencjach.
Mam ostatnio ochotę na jej powieść i pożyczyłam sobie "Noc w bibliotece". Mam nadzieję, że okaże się lepsza niż "Wielka Czwórka", która dostała trójkę +. :)
Biedronko, to chyba przez to, że czytałam ją po tylu ekranizacjach Bonda, gdzie temat jednej/kilku osób chcących zawładnąć całym światem został przemaglowany do obrzydzenia, na wszelkie możliwe sposoby, i obecnie wywołuje u mnie li i jedynie uśmiech politowania.
OdpowiedzUsuńLirael, zgadzam się z Tobą, bo o ile kiedyś Poirot mnie głównie wyprowadzał z równowagi, o tyle teraz chętnie zawarłabym z nim znajomość ;-). Czytałam "Noc w bibliotece" i pamiętam, że mi się podobała, z przyjemnością przeczytam Twoją opinię! W mojej pamięci najsilniej zapisało się "Morderstwo w Orient Expressie".
Pozdrawiam Was ciepło i mam nadzieję, że u Was nie pada śnieg, tak jak u mnie...
No, chyba za duzo Bonda..:D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMoniko, jak to trzeba uważać, co się ogląda... ;-)
OdpowiedzUsuńNiedopisanie, w takim razie muszę poszukać "I nie było już nikogo", bo chyba nie słyszałam o niej wcześniej. A "Morderstwo..." genialne :-).
Pozdrawiam serdecznie!
Pomimo mojej wielkiej miłości do książek, nie przepadam za Agathą Christie, a może nie trafiłam jeszcze na jej najlepszą powieść? Czytałam tą z murzynkami w tytule i jeszcze parę innych (nazw już nie pamiętam) i coś nie bardzo. Polecasz jakąś może? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńP.S. Jeśli nie zmieniłaś jeszcze Poziomu Duszy na Bigos, to zapraszam. Poziom niestety wysiadł technicznie:((
Kompletnie wywietrzała mi z głowy cała intryga tej książki! Kiedyś powinnam zacząć odświeżać dawno czytane Christie.
OdpowiedzUsuńBondów chyba nigdy za wiele ;)
Bigosowa, ja wprawdzie czytałam "Dziesięciu Murzynków", ale było to już tak dawno temu, że w ogóle jej nie pamiętam. A teraz znalazłam, że to to samo co "I nie było już nikogo" polecane przez Niedopisanie :-). Z czystym sumieniem mogę polecić Ci "Morderstwo w Orient Expressie", a jeśli Ci się nie spodoba... może nie wszyscy muszą lubić Christie ;-)
OdpowiedzUsuńBlog już dodany :-)
Maioofko, mam ten sam zamiar i lada moment wprowadzę go w czyn ;-).
Pozdrawiam Was ciepło!