poniedziałek, 31 maja 2010

Boskie sekrety siostrzanego stowarzyszenia Ya Ya - Rebecca Wells


Założyłam bloga zbyt późno, by przystąpić do wyzwania Amerykańskie Południe, nie powstrzyma mnie to jednak przed sięgnięciem po książki z listy wyzwaniowej. Zaintrygowana tytułem postanowiłam zacząć od "Boskich sekretów siostrzanego stowarzyszenia Ya Ya".
Podoba mi się w tej powieści absolutnie wszystko. Przenikające, splatające się wątki - tak jak splecione są losy opisywanych kobiet. Podróż Siddy w przeszłość - swoista autoterapia - w której przewodnikiem był album jej matki Vivi - tytułowe "Boskie sekrety...". Podróż, która pozwoliła jej lepiej zrozumieć matkę, ale i samą siebie. Opowieść o Vivi, którą życie ciężko doświadczyło, ale która nieustannie brała się z nim za bary. Historia niesamowitej kobiecej przyjaźni, która przetrwała dziesięciolecia. Królewskie Plemię Ya Ya czerpało z życia pełnymi garściami, umiało się nim cieszyć i bawić. Umiało też wspierać się wzajemnie w trudnych chwilach - gdy Sidda tego potrzebuje, niezawodne Ya Ya przybywają z pomocą.
Zauroczyła mnie Luizjana, gdzie wychowały się Ya Ya i ich dzieci. Choć nierzadkie są tam przejawy dyskryminacji rasowej, to jednak jawi się ona jako miejsce ciepłe i bezpieczne, gdzie można niespiesznie smakować życie, i gdzie czasu jest pod dostatkiem.
Stawiam tę powieść na mojej półce z książkami będącymi antidotum na chandry wszelakie, służącymi do naładowania wewnętrznych akumulatorów, czytanymi dla odprężenia po ciężkim dniu albo jako ukoronowanie dnia fantastycznego :). Z pewnością jeszcze nie raz do niej wrócę.
Moja ocena: 6/6

niedziela, 23 maja 2010

Czarna lista - Aleksandra Marinina


Podpułkownik Władisław Stasow, kolega Nastii Kamieńskiej, spędza wraz z córką wakacje w kurorcie nad Morzem Czarnym. W tym samym czasie odbywa się tam festiwal filmowy. Gdy zostaje zamordowana jedna z aktorek, Stasow angażuje się nieoficjalnie w śledztwo, choć początkowo nie ma takiego zamiaru. Wkrótce giną kolejne osoby. Pierwsze hipotezy nie sprawdzają się, jednak ktoś usiłuje spowodować wyjazd moskiewskiego milicjanta z miasta. Sprawa przyspiesza bieg, gdy niebezpieczeństwo zaczyna zagrażać córce Stasowa.
Nie chcę zdradzac zbyt wiele, żeby nikomu nie odbierać przyjemności czytania. Jest tu wszystko, czego mogą się spodziewać wielbiciele kryminałów Marininy - świetnie skonstruowana fabuła, wartka akcja, niebanalne postaci i zaskakujące rozwiązanie. Czyta się jednym tchem. A później czeka cały rok na kolejny przekład, siedząc jak na szpilkach...
Moja ocena: 5/6

niedziela, 16 maja 2010

Świnia w Prowansji - Georgeanne Brennan


Wypatrzyłam tę książkę na półce w Empiku - zaintrygował mnie tytuł. Na ostatniej stronie okładki znalazłam rekomendację Roberta Makłowicza. Scharakteryzował on postać autorki, treść, po czym skrupulatnie wymienił, co spożył w trakcie lektury. To wystarczyło, abym nabyła tę książkę czym prędzej ;).
Georgeanne Brennan przeniosła się wraz z rodziną do Prowansji na początku lat siedemdziesiątych. Nie wiedziała wówczas jeszcze, że decyzja ta ukształtuje całe jej dalsze życie. Brennan została znaną i cenioną autorką książek kulinarnych, prowadzi szkołę gotowania w Prowansji i uczy prowansalskiego gotowania w Stanach Zjednoczonych, skąd pochodzi. W niniejszej książce opisuje, co jada się w tamtym regionie w różnych porach roku, i w jaki sposób przygotowuje potrawy. Opowiada o tym, jak uczyła się wytwarzać kozi ser, zdradza tajniki przyrządzania prawdziwej marsylskiej bouillabaisse oraz zbierania trufli. Jest tu wiele opisów przygotowywania jedzenia i wspólnego wielogodzinnego biesiadowania. Można też dowiedzieć się, jak urządzona jest kuchnia w prowansalskim wiejskim domu, i jak wygląda przyjęcie weselne w tamtych stronach. To pochwała spokojnego życia na prowincji, gdzie jest czas na długie spotkania z przyjaciółmi, wspólne spędzanie czasu, celebrowanie posiłków i docenianie uroków otoczenia. Gawędę kulinarną uzupełniają przepisy na regionalne dania, takie jak sałatka z koziego sera z grzankami, zupa warzywna z sosem z czosnku i bazylii, tarta z pomidorami i inne.
Książkę czyta się całkiem przyjemnie, ale zabrakło mi w niej opowieści o samym regionie i zamieszkujących go ludziach. Wprawdzie autorka opisuje spotkania z zaprzyjaźnionymi sąsiadami, jednak wspólne gotowanie wysuwa się tu na pierwszy plan. Nie napiszę, co pochłonęłam w trakcie czytania... zalecam jednak przed lekturą porządnie zaopatrzyć lodówkę :).
Moja ocena: 4,5/6

sobota, 8 maja 2010

Bóg rzeczy małych - Arundhati Roy


Długo czekałam na tę książkę, zanim udało mi się ją wypożyczyć (biblioteki osiedlowe są nieocenione :)). A teraz, gdy wreszcie ją przeczytałam, mam mieszane uczucia. Recenzje tej powieści pojawiły się już na wielu blogach, dlatego nie będę charakteryzować fabuły. Napiszę jedynie o swoich wrażeniach.
Nie potrafiłam się zaangażować w tę historię, chociaż nie umiem określić dlaczego. Drażniło mnie to, co zwykle mi nie przeszkadza w najmniejszym stopniu - dygresje, specyficzna narracja, powtarzające się epitety, poetyckie porównania. Ilekroć zafascynował mnie jakiś fragment, mroziła następująca po nim zapowiedź dramatycznych wydarzeń. Losy kobiet z tej rodziny są nie do pozazdroszczenia - przemoc, źle ulokowane uczucia, niespełnienie, nieudane związki. A gdy jedna z bohaterek spotkała na swej drodze miłość, skończyło się to tragedią, bo ktoś-kiedyś podzielił ludzi na lepszych i gorszych. Zapłaciły za to również jej dzieci, złączone szczególną więzią, a jednak skazane na samotność.
Przeczytałam książkę do połowy, później sporą część przekartkowałam podczytując fragmenty. Dopiero gdy zaczęło się wyjaśniać to, czego się domyślałam, lektura przykuła moją uwagę na nowo. To bez wątpienia dobra książka, w ciekawy sposób przybliżająca kulturę Indii, ukazująca fascynującą historię jednej rodziny. Chyba jednak spodziewałam się, że mimo przykrych wydarzeń, ostatecznie będzie miała optymistyczny wydźwięk.

Moja ocena: 4/6

poniedziałek, 3 maja 2010

Niezwykła podróż Pomponiusza Flatusa - Eduardo Mendoza


Jakiś czas temu powieść ta była czytana w radiowej Trójce - bardzo podobały mi się wówczas zasłyszane fragmenty. Zaś całkiem niedawno, zachęcona rabatem 25% w Matrasie, weszłam do księgarni pooglądać książki... i wyszłam w towarzystwie Pomponiusza Flatusa. Dziś rano skończyłam lekturę i z radością stwierdzam, że to jeden z bardziej udanych zakupów.
Patrycjusz rzymski, filozof Pomponiusz Flatus, podróżuje po obrzeżach Cesarstwa w poszukiwaniu strumienia, którego wody zapewniają pijącemu mądrość. Jednak jedyne, co znajduje, to przykre dolegliwości gastryczne. Za ich przyczyną trafia do Ziemi Świętej. Tam dwunastolatek o imieniu Jezus zleca mu śledztwo w sprawie morderstwa, o które został oskarżony jego ojciec Józef. Flatus prowadzi dochodzenie, borykając się nie tylko z niezbyt rozmownymi świadkami, ale też z własnym złym samopoczuciem, spowodowanym chorobą i głodem.
Tę powieść czyta się z przyjemnością nie tylko ze względu na humor i zabawę literacką, jaką Mendoza proponuje czytelnikowi. Zachwycił mnie sposób, w jaki pisarz buduje zdania - wielokrotnie złożone, a przy tym jasne i klarowne (znakomite tłumaczenie Marzeny Chrobak). Rozśmieszyło to, że mimo nieudolności detektywistycznych poczynań Pomponiusza, zagadka została rozwiązana. Godne uwagi są moim zdaniem szczególnie dwa fragmenty: analiza sytuacji politycznej wygłoszona przez Marię i opis miasta po zachodzie słońca - niemal słyszy się gwar panujący na ulicach Nazaret. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Eduardo Mendozy, ale na pewno nie ostatnie.
Moja ocena: 6/6

sobota, 1 maja 2010

Guinness ze świętym Patrykiem - Andrzej Kerner


Ta niewielka objętościowo książeczka (147 stron) to zbiór reportaży i wywiadów, publikowanych wcześniej m.in. w "Gościu Niedzielnym". Większość z nich powstała przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. Dlatego Andrzej Kerner raczej nie pisze o Polakach na Zielonej Wyspie (poświęcił im ostatnie dwa reportaże), lecz o samej Irlandii. Autor jest teologiem i publicystą katolickim, toteż wiele jego tekstów dotyczy spraw tamtejszego Kościoła. Jednak równie dużo uwagi Kerner poświęca konfliktowi północnoirlandzkiemu, a także życiu na Zielonej Wyspie. Opisuje m.in. lipcowy marsz oranżystów, pielgrzymkę na Croagh Patrick, wizytę w irlandzkim pubie. Z dużą sympatią odnosi się do Irlandczyków, podkreślając ich towarzyskość, gościnność, poczucie humoru i radość życia. I przestrzega przed zbyt pochopnym porównywaniem naszych krajów. Bo choć są podobieństwa w historii obu państw, to jednak jesteśmy różni. Irlandczycy nawet najbardziej poważną sprawę potrafią spuentować dowcipem, i nie mają zwyczaju narzekać. I potrafią cieszyć się zwykłymi, codziennymi sprawami.
Książka pozostawia pewien niedosyt - ze względu na swą formę pewne zagadnienia jedynie zarysowuje. Jednak warto po nią sięgnąć, gdyż zawiera wiele cennych obserwacji i inspiruje do dalszego uzupełniania wiedzy o Irlandii. Dla wielbicieli Zielonej Wyspy - pozycja obowiązkowa.

Moja ocena: 4/6